“Byłem przekonany, że wydawanie płyty na własną rękę jest dobre, daje niezależność…” – Sławek Krzanowski o debiutanckiej płycie

Sławek Krzanowski całkiem niedawno wydał na świat swój debiutancki album “W drodze”. Nie ukrywa, że było to jego wielkie marzenie.

Czy łatwo było je spełnić? Czy muzyka stanowi dla niego ważny element w życiu? Kto jest jego najwierniejszym fanem? Tego wszystkiego dowiecie się z lektury naszego wywiadu.

Karolina Filarczyk

Sławek Krzanowski

Mógłbyś żyć bez muzyki?
Myślę, że nie, chyba nic nie mogłoby zastąpić mi emocji związanych czy to z jej słuchaniem, tworzeniem czy graniem. Zapewne muzyka zawsze będzie za mną. Nic innego też nie jest w stanie wprowadzić mnie w tak odmienne stany. Czasem sprawia, że chcesz tańczyć, innym razem zmusza cię do refleksji.

Wokalista, muzyk, autor tekstów. Jesteś tak „wielofunkcyjny”, bo inaczej nie potrafisz, bo obce słowa nie przeszłyby ci przez gardło, a może po prostu tak jest taniej?
Raczej powiedziałbym, że gram na gitarze, śpiewam, piszę piosenki i teksty. Nie posiadam wykształcenia muzycznego, więc pewnie muzykiem nie powinienem siebie nazywać. Kiedy moi koledzy w czasach szkolnych chodzili do szkół muzycznych, ja raczej kopałem piłkę na boisku. Ciężko jest pewne rzeczy nadrobić. Za to na pewno wkładam serce w to, co robię. Ponadto bardzo cenię ludzi, którzy naprawdę opanowali grę na instrumencie, czy są świetnymi wokalistami. Ciężką pracą, talentem dochodzą do wspaniałych umiejętności. Mam z resztą szczęście współpracować z Rafałem Hilbrychtem oraz Łukaszem Giergielem, którzy zagrali na mojej płycie. Obaj są wykształconymi muzykami. Uważam jednak, że w muzyce najważniejsze są emocje. Jeśli chodzi o słowa, to zdecydowanie mógłbym śpiewać teksty innych autorów i identyfikować się z nimi. Często słysząc jakąś piosenkę z tekstem, który złapie mnie za serce, myślę sobie, że fajnie byłoby mieć ją w swoim repertuarze. Myślę też, że rzeczą ważną jest przyjęcie do wiadomości tego, że są ludzie bardziej zdolni, doświadczeni od nas i jeżeli są takie możliwości, należy korzystać z ich wiedzy i umiejętności. W żadnym razie nie jestem samowystarczalny.

Pamiętasz jeszcze, kiedy i w jakich okolicznościach zadebiutowałeś na scenie?
Był to koncert z okazji Dnia Kobiet w osiedlowej świetlicy. Nie pamiętam jakie piosenki wtedy graliśmy, zapewne jakieś covery. Pamiętam jednak, że miałem wielką tremę oraz to, że jedna z obecnych na koncercie sąsiadek zaproponowała, że sprezentuje mi nową gitarę. Niestety jak się później okazało, nic z tego nie wyszło, za to trema związana z występami została ze mną do dzisiaj.

Dwie chwile temu pojawił się twój debiutancki album. Postanowiłeś swoje “dziecko” nie powierzać żadnej z wytwórni. Dlaczego?
Byłem przekonany, że wydawanie płyty na własną rękę jest dobre, daje niezależność i tak naprawdę nie specjalnie rozglądałem się za jakąś wytwórnią. Sam sfinansowałem nagranie płyty i sam ją sobie wydaję. Jeśli chodzi o samą dystrybucję, to tutaj wsparła mnie Agora Digital oraz Fundacja B-side. Jeszcze zbyt wcześnie, żebym mógł powiedzieć, czy była to słuszna decyzja. Już teraz wiem, że praca, jaką trzeba wykonać przy wydawaniu płyty, jest ogromna. Fajnie byłoby móc poświęcić więcej czasu na samo granie, a sprawy organizacyjne zostawić komuś innemu. Być może w przyszłości będę szukał innych rozwiązań.

Sądząc po piosenkach, które do tej pory wyszły spod twojej ręki, nie należą one do tych, które zostałyby by pochłonięte przez masowego słuchacza. Gdybyś miał stworzyć profil idealnego słuchacza, to kto by to był?
Idealny słuchacz moich piosenek to moja żona – słucha cierpliwie, rzadko krytykuje. A tak na poważnie, każdy, kto tworzy, ma nadzieję, że to co robi, zostanie zauważone i docenione. Trudno chyba też jednoznacznie stwierdzić czy piosenka może trafić do tak zwanego masowego słuchacza, czy nie. Kiedy kilka lat temu usłyszałem piosenkę ,,Zostań ” Korteza, to naprawdę nie przypuszczałem, że stanie się takim hitem i otworzy mu drogę do wielkiej kariery. Takich przykładów można zapewne przytoczyć dużo więcej. Myślę, że przede wszystkim trzeba robić swoje. Być może są jakieś gotowe przepisy na pisanie hitów. Ja jednak ich nie znam i chyba nie bardzo wierzę w ich istnienie.

A skoro o piosenkach mowa. Twoja najnowsza piosenka “W drodze”, to nie tylko piosenka o podróżowaniu… O jakiej drodze nam opowiadasz?
Jeśli przyjąć, że nasze życie to ciągła podróż to powiedziałbym, że to piosenka o tym, aby się w tej podróży nie zagubić. Nie zapomnieć o tym, co tak naprawdę jest dla nas ważne. Zatrzymać się i spojrzeć na nasze życie z innej perspektywy. Jesteśmy nieustannie atakowani ogromną ilością informacji. Łatwo przychodzi nam ocenianie innych. Media próbują nam wmówić, że możemy być kim zechcemy i mieć wszystko, czego zapragniemy, ale to nie prawda. Jednocześnie coraz trudniej jest nam docenić i cieszyć się tym, co mamy. Ktoś mądry powiedział, że jeżeli nie umiesz cieszyć się z małych rzeczy, to te wielkie też nigdy nie dadzą ci radości.

Debiut za tobą, czyli pierwsze koty za płoty. Co teraz? Masz już jakieś plany?
Przede wszystkim w miarę możliwości chciałbym skupić się teraz na promocji płyty. Jej nagranie było moim marzeniem. Udało się je zrealizować, a teraz trzeba postarać się dotrzeć z muzyką do słuchaczy, powalczyć o to, żeby płyta nie przepadła.

Nasz portal to także źródło wiedzy i tzw. kop na rozpęd do dalszej kariery. Masz jakieś złote rady dla naszych młodych gniewnych?
Ciężko jest o jakieś złote rady. Przede wszystkim grajcie muzykę taką, jak serce wam podpowiada. Nie kalkulujcie. Nawet jeżeli nie osiągniecie oszałamiających sukcesów, to nie będziecie mieli sobie nic do zarzucenia. Ponadto cieszcie się małymi sukcesami, a one będą Wam dawały motywację do dalszego działania.

Podziel się swoją opinią ;)