[RECENZJA] „Chrust” dobry nie tylko na karnawał. Debiutancki solowy krążek Igora Herbuta

Recenzja - Igor Herbut

Zapewne każdy fan talent show pamięta sensację, jaką wiosną 2012 roku wywołał zespół LemON. Polsko-łemkowsko-ukraińska ekipa zwyciężyła w trzeciej edycji programu „Must Be the Music. Tylko Muzyka”, pokonując Najlepszy Przekaz w Mieście oraz Kasię Moś. Na czele grupy stanął obdarzony silnym, pełnym ekspresji głosem Igor Herbut. Po czterech lemONowych albumach Igor postanowił spróbować sił w wersji solo – właśnie ukazała się jego płyta „Chrust”.


To intymna, nastrojowa podróż, inna niż to, do czego Herbut przyzwyczaił nas z LemONem (choć jego koledzy z zespołu brali udział w nagraniu). Nie brakuje tu momentów mocniejszych, to jednak inny rodzaj mocy niż rockowe uderzenie. „Chrust” odzwierciedla trasę koncertową, podczas której wokalista koncertował w dwuosobowym składzie – razem z fortepianem. Sam artysta opowiada o płycie tak: „Wyobraź sobie, że podarowałem Ci swój notes. Możesz zajrzeć, jeśli chcesz, w porządku. Najpierw odnajdujesz ostatnie zapisane kartki, to początek 2020 roku. Tu zaczynasz. Wiesz, gdzie jestem. Powoli przekładasz kartki wstecz, cofasz się do wcześniejszych zapisków i odnajdujesz historie, o których nigdy nie wspominałem, o które nigdy byś mnie nie podejrzewał. Tak jest skonstruowana ta płyta. Barwy stopniowo przechodzą jedna w drugą”.

Herbut obdarza nas ogromnym zaufaniem, wpuszczając nas do swojego świata. Nie zawsze jest tu cukierkowo. Jest i smutek w promującym płytę drugim singlu „Ro”, jest i złość, jest i rozczarowanie, a nawet… kaszel. Przede wszystkim to jednak nadzieja na lepsze jutro. I… „Wdzięczność”, tak jak tytuł jednego z utworów na płycie. Początek albumu to utwór o bajkowej nazwie „Latające słonie” i oddech, którzy przywodzi na myśl album „Takk…” Islandczyków z Sigur Rós. Singiel „Jasny” brzmi niemal jakby został nagrany we współpracy z dziewczynami z zespołu Tęskno. „Miłość i mleko” to z kolei ukłon w stronę indie rocka, choć kończy się nieco drapieżnie. Każdy z utworów mógłby z powodzeniem zostać singlem, jednak przyjemność odkrywania płyty pozostawię Wam – słuchaczom.



Niezwykle mocnym punktem albumu są teksty. Dopieszczone, poetyckie, wyjątkowe. Każdy z nich mógłby stać się osobnym wierszem, jednak wyśpiewane z wrażliwością Igora Herbuta nabierają zupełnie innego charakteru. Na płycie znajdziemy także kilka „perełek” – wyjątkową wersję utworu „Krakowski spleen”, alternatywne wykonanie singla „Jasny” czy muzyczną wersję wiersza „Los” Leopolda Staffa.



Nad całą płytą unosi się duch poezji śpiewanej – zupełnie tak, jakby czuwał nad nią Grzegorz Turnau. Nie oznacza to jednak, że „Chrust” nie jest krążkiem odkrywczym. Z pewnością dotychczasowi wielbiciele LemONa będą zaskoczeni, ale na pewno nie rozczarowani, zaś Igor Herbut ma spore szanse zyskać nowe grono wielbicieli. Czy sama się do nich zaliczę? Myślę, że tak. Choć nie śledziłam lemONowych dokonań z zapartym tchem, płyta Herbuta to doskonały towarzysz na nadchodzące tygodnie. Te czternaście kawałków jest jak powiew świeżego powietrza, promień słońca i uśmiech, którego wszystkim nam tak bardzo teraz potrzeba. Sursum „Corda”, jak w piosence Igora. W górę serca.

Podziel się swoją opinią ;)