[RECENZJA] CUKIER – “JEDEN”. Niecodzienne połączenie gatunków

Pierwszy raz w życiu miałam okazję napisać recenzję debiutanckiego albumu – polskiego zespołu CUKIER – który ma w sobie przeróżne gatunki muzyczne… Czy artyści zdołali to wszystko połączyć w jedną całość? Czy zawojują na polskim rynku muzycznym? Czy zyskają duże grono słuchaczy? Przekonajmy się! To będzie prawdziwa jazda bez trzymanki.


Zacznijmy jednak od początku. Zespół CUKIER powstał z inicjatywy Amadeusza Krebsa, który przygotowywał swój producencki debiut. Początkowo miała być to płyta, do której Krebs chciał zaprosić gości z rożnych muzycznych światów. Podczas pracy studyjnej z zaproszonym na sesję Bartkiem Caboniem – szybko stało się jasne, że projekt będzie duetem. Panowie postanowili przygotować wspólnie cały album, łącząc dotychczasowe pomysły i doświadczenia. Krążek “JEDEN” powstał w wyniku wiecznych muzycznych sprzeczek i tarć między Bartkiem a Amadeuszem. Warstwa tekstowa to – pomimo jej abstrakcyjności – zbiór opowieści, które wydarzyły się naprawdę i pośrednio lub nie dotyczą chłopaków. Każdy utwór to osobna historia; od dubajskich dziewczyn i dekadenckiego świata skupionego wokół pieniędzy, przez historie i przygody miłosne, po obnażający konsumpcyjny tryb życia rymowany pastisz. A teraz czas na ocenę…


Album otwiera utwór “PRZYPAŁ“. Lekki hip-hop połączony trochę z elektroniką, trochę z trapem. Momentami melodia zagłusza rap, wobec tego można niedosłyszeć słów. Niestety, refren razi. Odczułam takie wrażenie, jakby muzycy za bardzo chcieli wszystko połączyć już na samym starcie. Delikatne przekombinowanie, chociaż to tylko wstęp.

W “ŁACHMANY” jest poprawa. Duży zbiór przekleństw, ale za to – oprócz hip-hopu – słyszalna jest muzyka funkowa. Linia melodyczna absolutnie nie przeszkadza, a nawet lepiej – zachęca do kilkukrotnego odtworzenia. Są fragmenty, które skojarzyły mi się z utworem Paktofoniki, “Jestem Bogiem” i uważam to za największy plus.

Czas na “KOBIETY“. Chyba najlepsza propozycja z całej płyty. Tutaj zgadza się dosłownie wszystko. Tekst wcale nie jest taki prosty, jest on naprawdę mądry. Bardzo prawdziwy. Oczywiście utrzymany w hip-hopie i bardziej w elektronice, ale… ja jeszcze usłyszałam małe detale w postaci muzyki house. Interesujące!

Myślę, iż “LEĆ” jest w stu procentach elektroniczne. Nawet śpiew dobrze słychać, a gdy leci refren to aż za dobrze. Z jednej strony zdziwiło mnie to, że utwór trwa mniej niż trzy minuty, ale z drugiej; prawidłowa decyzja. Nie ma sensu na siłę przedłużać czegokolwiek, zwłaszcza, jeśli serio wyszło. W tym przypadku jest to udana inicjatywa.

Piosenka “MAGDA” jest “nieodstraszająco chaotyczna” co oznacza, że kolejny raz jest za dużo tego wszystkiego, aczkolwiek lepiej poskładane w jedną całość. Moim zdaniem to swego rodzaju ekspresja, jednakże początek niespecjalnie zachęca do przesłuchania reszty, lecz warto przejść przez te pierwsze siedemnaście sekund.

STYCZEŃ” to najodpowiedniejszy, hip-hopowy utwór. Od samego początku słuchacz może skojarzyć to z typowymi, rapowymi kawałkami. Bit podobny jest do niektórych tworów Pezeta i Sidney Polaka. Jakby ci młodzi ludzie w przyszłości szli w takim kierunku, to istnieje szansa na ogromny sukces. Mamy w Polsce wielu świetnych raperów, wcześniej też tak było, aczkolwiek Amadeusz i Bartek udowodnili, że oni również mogą być przydatni temu światu. Tylko czy taką drogę wybiorą?


Mam mieszane uczucia, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż jest to dopiero pierwszy, debiutancki album CUKRU. Rzeczywiście, warstwa tekstowa to zbiór opowieści, ich lub niekoniecznie – lecz ciężko się na niej momentami skupić. Zwłaszcza, gdy (przeważnie) muzyka zagłusza, a ona jest bardzo różnorodna. Jak wspomniałam wcześniej; gatunki muzyczne tego krążka to hip-hop, jazz, elektronika, trap, funk, house… lecz oni chcieli bodajże wszystko wykorzystać za jednym machnięciem ręki, spróbować tego i tego, zobaczyć jak to i to wygląda(a raczej: jak to się słyszy). Tracklista ma aż dwanaście utworów, dlatego sadzę, iż trochę przekombinowali – po prostu odczuwam niespójność, chaotyczność. Ale nie w każdej piosence. Faworytami są “ŁACHMANY“, “KOBIETY” oraz “STYCZEŃ” i tutaj nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Warto przypomnieć o odnalezionych przeze mnie podobieństw do PaktofonikiPezetaSidney Polaka – być może Wy też to odkryjecie. Ja wierzę, że to co będą chcieli osiągnąć to osiągną, lecz myślę, iż w trakcie tworzenia drugiej, ewentualnej płyty, powinni swoje muzyczne sprzeczki i tarcia odłożyć na bok. Muszą skupić się na jednokierunkowej drodze, na “fabule” i na tym, aby skomponowana przez nich muzyka nie zagłuszała tego, co chcą przekazać innym swoim wykonem.


Zajrzyj po więcej:

FB: facebook.com/bandcukier

IG: instagram.com/bandcukier

Podziel się swoją opinią ;)