[RELACJA] Kasia Lins rozgrzeszyła Poznań

Sobotni wieczór upłynął nam w iście muzycznym towarzystwie Kasi Lins i jej zespołu. Był to drugi koncert artystki po odmrożeniu, oraz drugi po wydaniu albumu “Moja wina”, który ukazał się w maju.

Koncert rozpoczął się na krótko przed zachodem słońca, co sprawiło, że pogłębiająca się ciemność nocy zagęszczała atmosferę wydarzenia, bardzo szczególnego bo z wyjątkowym materiałem, jak dla mnie jednej z najlepszych płyt tego roku. Kasia kazała nam trochę czekać na nowości muzyczne, ale zdecydowanie było warto uzbroić się w cierpliwość.

Zespół w składzie Karol Łakomiec, Agnieszka Bigaj, Suzia Klosińska, Wiktoria Jakubowska oraz Kasia Lins, która dołączyła do muzyków jako ostatnia rozpoczęli wieczorną ucztę muzyczną od utworu “Śniłam, że jest spokój”. Potem artystka w mistrzowskim stylu wyrecytowała wiersz Marii Konopnickiej“Jeżeli kochasz”, który również otwiera album “Moja wina”.

Dalszy rytuał muzyczny jakiego byliśmy częścią odbył się w rytm dźwięków pierwszego singla promującego – “Rób tak dalej”. Na moment cofnęliśmy się w przeszłość, by przypomnieć sobie “Wiersz ostatni”, jednak był to jedyny akcent z poprzedniego wydawnictwa piosenkarki. Nie zabrakło moich dwóch ulubionych utworów z płyty – “Boże” oraz “Kobiety by Bukowski”. Nie lada zaskoczeniem było wykonanie utworu autorstwa Republiki“Zapytaj mnie czy Cię kocham”. Nowa aranżacja, tak bardzo wpisująca się klimaty nowego albumu i samo wykonanie Kasi kolokwialnie mówiąc wgniotło mnie w ziemię. Ogromny szacunek za dotykanie twórczości Legend w tak piękny, mądry sposób i propagowanie jej w młodym środowisku.

Wieczór kończyliśmy w towarzystwie dwóch pozostałych singli “Moja wina” oraz “Koniec świata” i tutaj pojawił się liturgiczny akcent rozgrzeszenia przez Kasię symbolicznym pokropieniem wodą. Chociaż finalnie zabrzmiało “Nie syp solą” i mimo, że Kasia śpiewa tam “nie gram bisów, chodź zacięcie klaszczesz” to szybko wróciła, by zagrać jeszcze raz “Rób tak dalej”. I na tym byłby koniec, gdyby nie wspaniała poznańska publiczność, która wyprosiła jeszcze “Koniec świata”.

Koncert był sztuką uwodzenia nas – słuchaczy przez piękną Kasię, jej wokal oraz sposób poruszania się na scenie. Wszystko idealnie łączyło się w teatralną, mroczną i tajemniczą całość. Fantastyczna płyta ma fantastyczne przełożenie na koncert, a i nawet dużo lepsze. Na żywo wszystkie emocje są wyraźniejsze, elementy rockowe płyty bardziej wyczuwalne. Wszystko razem dało niezapomnianą ucztę muzyki na żywo z jednym znaczącym mankamentem – za szybko nam się to ucztowanie skończyło.


Zajrzyj po więcej:

FB: https://www.facebook.com/kasialinsofficialpage

Instagram: https://www.instagram.com/kasialins/

Podziel się swoją opinią ;)