Na pewno są tu jakieś osoby, które jeszcze nie zetknęły się z muzyką zespołu WADADA… Zespołu, który od 96′ gra muzykę inspirowaną tradycyjnymi rytmami Afryki, Kuby oraz Brazylii ze spora domieszką słowiańskiego ducha. Dziś spróbujemy to zmienić opowiadając o koncercie, który odbył się w ubiegłą środę w bieszczackiej Hipisówce.
Środa to dość nietypowy dzień na koncert, ale bieszczady rządzą się swoimi prawami. Przyjeżdżając do Dołżnicy, gdzie mieści legendarna Hipisówka, trzeba było poszukać miejsca parkingowego, co już dało nam pierwszy sygnał, że ten koncert będzie wyjątkowy.
Wybiła godzina 20.30, więc czas zacząć przygodę z WADADĄ. Pierwsze dźwięki bębnów i Berimbau przeniosły publiczność w zupełnie inny, magiczny i tajemniczy świat. Lekkość i głębia dźwięków sprawiała, że ciało jak i umysł stawał się częścią tego co działo się na scenie. Początkowo tylko najśmielsi ochotnicy już przy pierwszym utworze wstali z kocyków i szli gibającym się krokiem w tą magiczną podróż, ale była to tylko kwestia czasu, aby kolejni słuchacze dołączyli pod scenę.
Muzyka jaką reprezentuje zespół WADADA to połączenie Afryki, Kuby i Brazylii – afrykanskie djembe i dunduny, kubanskie conga, agogo, cowbell, shekere oraz cała masa rozmaitych perkusjonaliów. To tylko sprzęt, ale gdyby nie profesjonaliści w swoim fachu to cały ten zestaw by nie wybrzmiał… Artur Hulinka, Kuba Ratowski i lider oraz założyciel kapeli Dominik Muszyński – ten skład to istna symbioza dźwięków perkusyjnych. Każde uderzenie (może czasem improwizowane) było w punkt. Nie ma do czego się tu nawet przyczepić. Ciekawostką, którą można było wychwycić to moment „solówki” Dominika, gdzie uderzał w bębny do rytmu tańczącego pod sceną dziecka (!). Niesamowite jak dobrze to wszystko wybrzmiało. 🙂
Wadada to nie tylko bębny! Tu na wielką pochwałę zasługuje gitarzysta (Marcin Kipisz), który dodaje od siebie ogrom przedziwnych dźwięków podsycanych „kaczką”. Świetne solowe partię, którymi uraczał nas prawdopodobnie już nigdy nie zabrzmią tak samo – to co usłyszeliśmy w Hipisówce było nasycone świetną energią i iście emocjonalnymi zagrywkami Marcina. Sami muzycy na scenie skierowali wzrok na gitarkę z wielkim podziwem – Panie Marcinie chyle nisko czoło i składam wielkie gratulację za debiut na basie; myślałam, że wykorzystałeś limit zaskoczenia i zachwycenia się Twoimi umiejętnościami gitarowymi 😛
Do całego zestawu brakuje tylko wspomnieć o akcentach słowiańskich o które zadbała Angela Gaber. Swoim głosem i świetnie prowadzonym looperem dopełniała kunszt pozostałych muzyków. Energia jaką pokazała na scenie, zupełnie różni od znanej mi wcześniej Angeli. Widać i czuć jak wspólne muzykowanie z zespołem Wadada sprawia Artystce przyjemność. Dużo uśmiechu i radości – to chce się nam (słuchaczom) oglądać. Można by powiedzieć, że lepiej już się nie da, choć na tym koncercie zabrakło drugiej wokalistki – Sylwii Lasok. Jestem w pełni przekonana, że wspólne wokale stawiają tę muzykę na najwyższym, światowym poziomie. Czekam na kolejne koncerty zespołu WADADA już z pełnym składem.
Dzięki WADADA za świetną zabawę i życzę Wam najpiękniejszych koncertów, cudownych chwil po i przedkoncertowych 😉 Pokój i Miłość!
Zdjęcia zostały wykonane przez Wojciech Rumta