Warszawskie trio Dziwna Wiosna to Dawid Karpiuk, Łukasz Moskal i Wojtek Traczyk, którzy w czasach przed apokalipsą występowali jako Superhuman Like Brando. W rozmowie z Muzykoholikami Dawid Karpiuk zdradził, skąd wzięła się nazwa zespołu, a także opowiedział o Superhuman Like Brando i… „zrzynaniu” z innych.
Natalia Glinka-Hebel
Dawid Karpiuk
Na wstępnie muszę zapytać Was o nazwę. Dlaczego Dziwna Wiosna? Czy to przez ten niepokój, który odczuwa większość z nas, kiedy po zimie świat budzi się do życia? A może to po prostu taki językowy żart, który kiedyś ktoś z Was wymyślił?
Jest dużo odpowiedzi, każda jest trochę prawdziwa, a trochę nie, a jak się nad tym zastanawiam, to od razu przychodzi mi do głowy jakieś nowe wyjaśnienie, też fajne. Odpowiedź pierwsza jest w formie historyjki: siedzimy w mojej kuchni, ja, mój pies Antoni i dwie diwy polskiego teatru, znakomity Łukasz Chotkowski i przewspaniały Konrad Parol. I palimy sobie wesoło. Ja się żalę, że nazwa, którą sobie wymyśliliśmy jest zajęta i prawnik Agory mówi, że nie da się tego tak super łatwo obejść. A oprócz tego każdy z nas – poza Antkiem, bo on się urodził w pandemii i nie zna innego świata – się żali, że świat oszalał, wszystko się zamknęło, kultura się zamknęła, nie ma koncertów, nie ma teatrów, nie ma kin, jak tak dalej pójdzie miłości też zaraz nie będzie, a do tego podłe dziady opanowały kraj, podłe dziady próbują też opanować świat, takie standardowe rozmowy umiarkowanie młodych Polaków z klasy – hehe – kreatywnej. I nagle się pojawiło: a może Dziwna Wiosna? Bo przecież wszystko jest dziwne.
Rzeczywiście, żyjemy w „ciekawych” czasach, co, według pewnego starego chińskiego porzekadła, jest najgorszym złorzeczeniem… Jakie jeszcze może być wytłumaczenie Waszej nazwy?
Uznaliśmy z Łukaszem Moskalem i Wojtkiem Traczykiem, że „Dziwna Wiosna” pasuje z wielu różnych powodów: po pierwsze wiosna to jest jakiś początek, coś się zaczyna, jest jakaś nadzieja, życie, miłość, cykl startuje od nowa. I pojawia się dziwność, która to wszystko zaburza, rozwala, zmienia. To w ogóle do nas pasuje, bo my lubimy przeciwieństwa: na przykład ładne pioseneczki, które są czymś zepsute. Ładny refren rozjechany nieładnym hałasem, tego jest sporo w naszej muzyce (No dobra, może nie w singlach, bo na single wybiera się proste piosenki).
Czy zainspirowała Was również wiosna 2020 – najdziwniejsza, jaka do tej pory wydarzyła się od wielu, wielu lat?
Tak, zeszła wiosna była DZIWNA, więc to też nas jakoś zainspirowało. W ogóle żyjemy w dziwnym czasie, jakiegoś pęknięcia, stary świat się wali, idzie coś nowego, w Polsce, w Europie, w Stanach, na całym świecie. Świat się przepoczwarza, świat w ogóle jest w stanie dziwnej wiosny. Staram się to doświadczenie wpleść jakoś w teksty, czasem jedno słowo, albo jedna linijka, ale to wraca, jak refren. Z jednej strony jest trochę zjebany, czasem nieszczęśliwy koleś, który próbuje się nie dać zajechać różnym swoim obsesjom, miłościom, wspomnieniom, swojej niedziałającej głowie, który ciągle szuka drogi ucieczki z różnych trudnych dla siebie rzeczy, a może w ogóle od wszystkiego, szuka nadziei, nowego początku. A wokół siebie ma świat w trakcie przepoczwarzenia. Pęknięcie jest już nie tylko w jego głowie i w jego życiu, ale w ogóle wszędzie, na zewnątrz też. To jest przerażające, ale też może dawać nadzieję. A tak bardziej publicystycznie, to wiesz: Polska się dość istotnie sfaszyzowała, kraj został opanowany przez podłych głupców i podłych cyników, hajlujący kolesie dostają stanowiska, Kościół wciąż próbuje ustawiać życie ludziom, choć się do tego nie nadaje, bo jest przegniły do szpiku, a jednak wciąż spoko – nic się nie dzieje. Banda dorosłych głupców liże tyłek podłego starucha i najwyraźniej nie wywołuje to u nich żadnego niesmaku, a fanatycy religijni próbują urządzić tu katostan. W ogóle kłamstwo i podłość przestają być słabe, stają się całkiem okej. Ale to raczej nie jest kaplica, to jest moment przemiany, nie końca. To jest rak, który zabija stare ciało i razem z nim umrze. Nowy świat się już zaczyna, na naszych oczach. Te ostatnie etapy zniszczenia, to już jest wiosna. Za jakiś czas to zakwitnie. Miejmy nadzieję. To wszystko składa się na jakiś chaos, jakąś totalną energię. I to mi bardzo pasuje do dziwnej wiosny. I do Dziwnej Wiosny też. Jest nadzieja, dziwność, tęsknota, złość, czułość. Jest jakaś piękna podwójność w wiośnie, jakaś energia twórcza i energia niszcząca. Tak czuję to, co muzycznie robimy. Szukamy miejsca dla siebie między czymś super pięknym i czymś kompletnie popsutym.
Dziwna Wiosna wyewoluowała z zespołu Superhuman Like Brando. Czy to pomysł na świeży start, realizację pomysłów, które nie mieściły się w ramach SHLB, czy po prostu tak zwane zmęczenie materiału poprzednią działalnością?
Nagraliśmy jako Superhuman Like Brando bardzo fajną płytę, ale prawie nikt o niej nie usłyszał. Chcieliśmy zacząć od nowa, umówiliśmy się, że zaczynamy z czymś nowym, a co będzie (i czy będzie cokolwiek) z SHLB, to się zobaczy. Możliwe, że wrócimy do tego projektu, ale wtedy to musiałaby chyba być jakaś inna muzyka. Kiedy zaczynaliśmy nagrywać płytę Dziwnej Wiosny, coraz bardziej kumaliśmy, że to powinien być jednak nowy projekt.
W materiałach prasowych na Wasz temat można znaleźć następującą informację „Pytacie też: z kogo zrzynają? Ze wszystkich”. Pomijając fakt, że „zrzynanie” traktujecie zapewne z przymrużeniem oka, to jaki jest Wasz – wspólny lub każdego z osobna – muzyczny ideał? A może sami macie ambicję stać się takim niedoścignionym ideałem dla innych zespołów?
Wytłumaczę ci o co chodzi ze zrzynaniem. Co chwilę ktoś mówi nam: ten numer przypomina to, a ten tamto. I pewnie mają rację. Ktoś w jednej z pierwszych recenzji SHLB wypisał wszystkie zespoły, z którymi mu się ta płyta kojarzyła. Poza tym, że to jest maniera niektórych (wielu?) dziennikarzy muzycznych i poza tym, że czasem to ma być zarzut, nie bierzemy takich rzeczy na poważnie. To są popowe, rockowe piosenki. Prawie wszystkie popowe i rockowe piosenki są do czegoś podobne, bo piosenka to piosenka. Więc z jednej strony uprzedzamy różnych muzycznych detektywów i piszemy, że zrzynamy ze wszystkich. A z drugiej – informujemy, że się tym nie przejmujemy. Dajesz, Czesiek, wymieniaj śmiało z czym ci się co kojarzy. Nam też się kojarzy. Nie słuchamy muzyki w poszukiwaniu rzeczy do zerżnięcia, nie planujemy, że coś ma brzmieć jak Queens Of The Stone Age, coś jak Kings Of Leon, coś jak Nirvana, a coś jak Beata Kozidrak. Akceptujemy to, że czasem coś się może z czymś kojarzyć i już. A czasem może być zerżnięte :D. Ostatnio robiliśmy jakiś nowy kawałek, który zresztą być może jeszcze się zmieści na płycie, bo jak muzycy nie mogą grać koncertów, to piszą za dużo piosenek. Mówię Łukaszowi: „Trochę mi się ten refren z czymś tam kojarzy, myślisz, że powinienem coś tam zmienić?”. Powiedział: „Pierdol to”. Pierdolę to. Co do ideałów, to pewnie każdy z nas ma inny i pewnie zależy to od dnia. Uwielbiam artystów, którzy szukają piękna w nieoczywistych miejscach. Najlepiej upierdolonych czymś trudnym do zniesienia. Którzy się ładują w różne bagna, ale zawsze w poszukiwaniu czegoś pięknego.
Do tej pory mieliśmy okazję usłyszeć trzy single z debiutanckiej płyty – „Niepewność”, „Sen” oraz „Stracone”. Kiedy odsłonicie kolejne „twarze” Dziwnej Wiosny?
Marzec powinien być interesujący. Wypuścimy kilka kawałków z akustycznej sesji solo, którą ostatnio zrobiłem, poza tym wkrótce pojawi się następny singiel. A płyta – zaskoczenie! – wyjdzie na wiosnę.
Myśleliście już, co dalej? Powrót SHLB, symultaniczna praca nad kolejnym materiałem Dziwnej Wiosny… a może kolejny przewrót, i kolejny zespół?
Jeśli chodzi o mnie, to na razie i jeszcze – miejmy nadzieję – przez długi czas, tylko Dziwna Wiosna. Miałem wielką nadzieję, że Superhuman Like Brando będzie sobie istniał lata, ale niestety płyta utonęła. Więc teraz mam jeszcze większą nadzieję, że Dziwna Wiosna znajdzie publiczność, najchętniej super, kurwa, wielką i że będziemy mogli sobie po prostu grać nasze piosenki i nagrywać płyty. Łukasz Moskal i Wojtek Traczyk są wziętymi muzykantami, więc na pewno będą dalej grać z różnymi ludźmi. Wojtek nagrywa też sporo muzyki improwizowanej na kontrabasie i raz na jakiś czas wydaje coś swojego. No a ja, ponieważ nikt poza nimi nie chce ze mną grać, koncentruję się na Wiośnie. W sensie muzycznym, wszystko, co sobie mogę wymarzyć, mogę zrobić w tym zespole i jeśli tylko ten zespół się rozkręci, nie będę musiał szukać dalej. No dooobra, chciałbym kiedyś napisać i nagrać płytę z jakąś śpiewającą dziewczyną, ale to za jakiś czas. Tak że zobaczymy, co się wydarzy. Przede wszystkim mamy nadzieję, że wrócą koncerty, bo bardzo trudno jest docierać do ludzi bez tego. Zwłaszcza, jeśli w zespole są trzy osoby cierpiące na social mediowe upośledzenie. Przydałby nam się w zespole ktoś, kto ma przyzwoite parcie na szkło, ale my jesteśmy trudni we współpracy, więc co poradzisz. Musimy się sami nauczyć, jak być instagramerkami, jutuberkami, influencerkami i tak dalej. Promować swoją fajność. No to promujemy, co jest o tyle zabawne, że jesteśmy raczej zdołowani i zdziwaczali.