Ach… te piękne początki! Maciej Rembikowski, wokalista VHS, zgodził się porozmawiać z nami na temat ich debiutanckiej płyty, a także filozofii tworzenia muzyki. Po więcej szczegółów zapraszamy do wywiadu!
Zespół VHS reprezentuje alternatywną scenę muzyczną, łącząc różnorodne gatunki. Czerpią inspiracje zarówno z klasyki, jak i nowoczesnych trendów, tworząc uniwersalne i przebojowe utwory, które wyróżniają się niezwykłą muzyczną intuicją, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich młody wiek. Ich flow jest unikalne, a o genezie utworów, epki, inspiracji… nieco niżej.
🎤 Wyobraźcie sobie, że mamy maszynę, która pozwala nam cofnąć czas. Zaczynaliście dosyć młodo, pamiętamy wasze koncerty z zespołem Sonbird. Na pewno droga nie była usłana różami i wymagała wielu wyrzeczeń. Czy wejście na rynek muzyczny w młodym wieku, rozpoczęcie przygody koncertowej, festiwalowej, współprac – wpłynęło na wasze życie? Czy chcielibyście skorzystać z tej maszyny i coś zmienić?
Maciej: Nie jesteśmy raczej zwolennikami rozpamiętywania czegoś, co już się wydarzyło, a zatem czegoś, na co już żadnego wpływu nie mamy — to zdrowe, racjonalne podejście, które eliminuje potencjalną frustrację. Wiadomo, zapewne coś by się znalazło newralgicznego, ale raczej tym podstawowym uczuciem, które nam towarzyszy w kontekście refleksji nad tym jak wyglądała nasza muzyczna (jeszcze przecież trwająca) młodość, jest wdzięczność.
Oczywiście, że wpłynęło na nasze życie — myślę, że doświadczenie tych dopaminowych skoków związanych z wychodzeniem na scenę, tego wystrzału endorfin, czy też kontaktu z ludźmi, którzy doceniają twoją muzykę, ma duży „uzależnieniowy” potencjał, na który okazaliśmy się podatni.
Musieliśmy i zresztą nadal musimy, wkładać masę energii w to, żeby okiełznać swoje życia prywatne, zawodowe/studenckie oraz muzyczne. To znaczy, nie chcemy też deprecjonować czyichś doświadczeń, bo zdajemy sobie sprawę, że są osoby, które być może wiele dałyby za start, który mieliśmy — chociażby możliwość grania koncertów po całej Polsce od lat licealnych (i same byłyby w stanie tyle energii z siebie wykrzesać).
Aczkolwiek ze skromnych obserwacji, jesteśmy skłonni przypuszczać, że większość by po prostu odpuściła — wbrew pozorom, do czego musieliśmy się szybko przekonać, granie muzyki to naprawdę sporo wyrzeczeń czy to związanych z relacjami z bliskimi, czy z innymi zainteresowaniami.
🎤 Na początku tamtego roku nie mieliście w planach żadnej płyty. Chcieliście dzielić się z nami jedynie singlami. Teraz możemy słuchać (a przy tym dobrze się bawić) waszej EP’ki. Proces tworzenia płyty muzycznej to złożone przedsięwzięcie, pisanie tekstów, wybór utworów, próby, tworzenie DEMO, nagrywki, miksy, mastering… I wiele innych. Jak wyglądał ten proces dla VHS?
Maciej: Proces twórczy jest inicjowany raczej przeze mnie, zapewne przede wszystkim z uwagi na
fakt, iż to ja z reguły rozpoczynam pisanie tekstów. Mam też małe domowe studio, w którym
trzymam wszystkie swoje gitary oraz bas Janka czy klawisze, także full homerecording i full wygoda.
Przyznaję też, że nie jestem jakoś super oswojony z procesem pisania tekstów — potrzebuję raczej jakiegoś silnego bodźca ze swojego życia, bądź codzienności chłopaków, żeby móc o czymś opowiedzieć, but i try to do my best. W każdym razie — to jak powstają piosenki, to raczej kwestia flow niż wykalkulowanego konceptu i uważamy to z resztą, dość romantycznie, za jedyną słuszną drogę w procesie tworzenia.
🎤 Z tego co widzę, to zwracacie uwagę na niespójność waszego nowego wydawnictwa. Według mnie nie trzeba jakiejś specjalnej koncepcyjności czy przemyślanego rytuału, aby zachować harmonię, którą tu jednak odczuwam. Mieliście jakieś natchnienie przy tworzeniu waszej EP’ki?
Maciej: Zwracamy przede wszystkim z uwagi na przezorność — to wyklucza ewentualne pytania w postaci: „Czemu taka kolejność numerów, czemu ta piosenka jako pierwsza, czy układ piosenek świadczy o jakiejś historii…” – tutaj nic takiego nie ma miejsca — ta epka to podsumowanie naszego etapu młodej dorosłości; zarówno tej muzycznej jak i czysto ludzkiej, a że w naszym przypadku ten proces był dość wyboisty i miał raczej charakter sinusoidy, to i piosenki są dość zróżnicowane.
Miło jest jednak słyszeć, że w tej całej, nazwijmy to, „dekoncepcyjności” (przynajmniej z naszej perspektywy), da się dostrzec pewną harmonię — natchnieniem było po prostu samo życie, co mam nadzieję, gdzieś w tekstach wybrzmiewa, a potencjalny słuchacz będzie miał szansę pewne historie, w mniejszym lub większym stopniu, odnieść do siebie. To jest w ogóle mega rzecz, a co (tu znów jesteśmy za to mega wdzięczni) już słyszeliśmy — ludzie naprawdę przeżywali podobne rzeczy, o których opowiadamy wtekstach.
🎤 Minęło już kilka dobrych dni od premiery waszej EPki. Jakie uczucia wam towarzyszą? Czy jest w was jakaś obawa przed odbiorem, a może ekscytacja i oczekiwanie na opinie?
Maciej: Opinii z pewnością jesteśmy złaknieni, tym bardziej że w najbliższych miesiącach nie planujemy jakichś specjalnych koncertów (gdzie z reguły z tymi opiniami mieliśmy szansę się zetknąć) – jednak nie jest to jakaś potencjalna pożywka dla naszego ego (zresztą, te piosenki mogą się zwyczajnie ludziom nie spodobać), a zwyczajna ciekawość dotycząca odbioru tego, w jaki sposób patrzymy na świat. Obaw raczej nie mamy, ponieważ szczerze wierzymy w to minimum, że to, co zawiera ta epka jest po prostu dobre — mam na myśli stricte jakość muzyczną — że to nie jest byle jakie.
Może to nie trafiać w czyjeś gusta, ale jesteśmy skłonni przypuszczać, że potencjalny słuchacz nie byłby skłonny stwierdzić, że to „słaba” muza. Natomiast ogólnie rzecz biorąc — mamy dość chłodne oraz racjonalne podejście — ta epka to w gruncie rzeczy dopiero pierwszy krok na całym tym wiadukcie vhs-owej drogi muzycznej.
🎤 Z jednej strony słyszę tu kawałki, które skłaniają mnie do przemyśleń. Chwilę później docieram do utworu np. „NA ZAWSZE/film grozy”, który wesoło i skocznie opowiada o fatalizmie w relacji romantycznej. Czy to specjalny zabieg – łączenia skrajności, przemycania smutku i radości?
Maciej: Jesteśmy absolutnymi wyznawcami kontrastów! Uwielbiamy doznawać tego zarówno w słuchaniu muzy, jak i przy jej tworzeniu — słyszeć coś, co jest z pozoru niespójne i stosować również np. X, które teoretycznie nie fituje z Y. Tak naprawdę z łączenia skrajności, naszym zdaniem, nie tworzy się kompromis, tylko jest to swego rodzaju ładunek wybuchowy zawierający w sobie farby z wielu kolorów i podczas wybuchu te kolory rozbryzgują się na wszelkie strony, tworząc za każdym razem zupełnie inny misz-masz – i to jest niesamowicie ekscytujące!
🎤 Wasze inspiracje muzyczne (słyszalnie) zmieniają się. Co teraz gra w waszej duszy i w słuchawkach?
Maciej: Chyba w tym momencie jesteśmy na takim etapie, w którym największą przyjemność sprawia
nam słuchanie czegoś, co w aspekcie sonicznym jest w jakimś sensie odkrywcze i unikalne — wszystkie melodie już były, wszystkie harmonie już były, więc znów — szukamy czegoś, co wystrzeli nam dopaminę do góry i sprawi, że pomyślimy „wow, czegoś takiego jeszcze nie słyszałem”.
Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że nigdy nie byłem raczej osobą, która szuka opcji na relowanie z jakimś tekstem, jednak zdarzy się, że jeśli jakiś tekst mocno dotknie, to nie ma przebacz i łzy polecą – ale z reguły są to dreszcze wynikające z samej muzy. Generalnie uwielbiamy puszczać discovery weekly lub daily mixy, gdzie na podstawie muzy, której my słuchamy, algorytm dopasuje nam podobne kawałki.
🎤 Chyba każdy przechodził w swoim życiu „Na nowo”. Czy to nieprzypadkowy zapis waszych własnych doświadczeń?
Maciej: Absulotnie! Tutaj akurat relujemy sami ze sobą! To znaczy, myślę, że po prostu wystarczy
mieć gdzieś już za sobą te -naście lat i każdy plus/minus będzie czuł, o co w tym tekście chodzi. Akurat “Na nowo” to metafora ścieżki myślowej dość uniwersalnej, bo dotyczącej kształtowania się naszej tożsamości, przemijania tych beztroskich lat życia, gdzie tracimy poczucie sensu i uczymy się bezradności.
Jest to bardzo ważny etap i wydaje mi się, że ciężko jest z niego wyjść bez szwanku, bez żadnej blizny, co z resztą i nam się do końca nie udało, natomiast warto też iść w dalsze życie z myślą, że “co nas nie zabije, to wzmocni”.
🎤 Minione lato było dla Was bardzo pracowite. Za Wami i nami występy podczas trasy Męskie Granie i festiwalu Santander Letnie Brzemienia, występ podczas Great September w Łodzi, a także wiele innych. Macie jakieś muzyczne marzenia festiwalowe? Czy są jacyś artyści i zespoły na waszej liście życzeń, z którymi chętnie podjęlibyście współpracę?
Maciej: Oczywiście, że mamy festiwalowe marzenia, jednak boimy się jeszcze o nich mówić głośno — ja ze swojej strony przyznaję, że nie mogę się doczekać momentu (silnie wierząc, że taki nastąpi), w którym okaże się, że wyprzedaliśmy wszystkie bilety na naszej trasie koncertowej. Co do występów przeszłych, a dotyczących minionego lata — to był też dla nas mega test — zmierzyć się z publicznością, która jest wymagająca i jednocześnie ma absolutnie wolną wolę — bo może sobie nas olać i pójść w zupełnie inne miejsce podczas festiwalu.
Myślę, że zdecydowanie ten test zdaliśmy, podobnie w Toruniu, gdzie graliśmy na bulwarach – to był koncert otwarty, przechodzień mógł zostać lub pójść dalej — a ludzie serio zostawali — zarówno na festiwalach, jak i koncertach otwartych, co jest mega budujące. Akurat jesteśmy też skłonni przyznać, nieco nieskromnie, że koncerty to nasz as w rękawie — naprawdę potrafimy zagrać dobre gigi, co zresztą sprawia nam przeogromną frajdę! Takich artystów, z którymi moglibyśmy dzielić scenę, myślę, że jest absolutna masa, ale póki co, żadnych nie zdradzimy. 😉
🎤 Małe Q&A. Macie jakąś ciekawą, może być śmieszna, przygodę koncertową, która wydarzyła wam się podczas tras, a którą moglibyście się z nami podzielić?
Maciej: Od groma! Ktoś z nas zgubił buty, więc w drodze powrotnej wracał w skarpetach, kąpaliśmy
się nago w Morzu Adriatyckim, jeden z nas był ciągnięty po hotelowej posadzce do pokoju, zaspaliśmy na wywiad… ojej takich małych, incydentalnych anegdot jest cała masa, ale może jednak pozwolisz, że te, które sobie przypominam, zostawię dla siebie!
🎤 Bardzo dziękuję za poświęcony czas, mam nadzieję, że do zobaczenia na koncertach!
Maciej: Również mega dziękujemy i do zobaczenia, buziaki!
fot. materiały prasowe
red. Natalia Kocoł