#gwiazdynarozbiegu: VHS „Każdy koncert to próba udowodnienia sobie i światu, że jesteśmy warci uwagi”

Nim doszli do momentu w którym się obecnie znajdują pokonali wiele krętych ścieżek. Kilka miesięcy temu postanowili zacząć od początku – z nowym składem, nową nazwą i nowym pomysłem na to, co ich połączyło – na muzykę. Dziś VHS jest świeżo po premierze swojego nowego singla „Bez słów” i mimo, że na ich koncie są już takie nagrody jak zwycięstwo w ubiegłorocznej edycji Festiwalu Supportów oraz nagroda główna w 36. Maratonie Piosenki Osobistej to młodzi muzycy nie spoczywają na laurach, tylko zaszywają się w każdej wolnej chwili w salce prób..
O nowym singlu, inspiracjach i pracy nad debiutanckim albumem porozmawiałam z wokalistą grupy – Maciejem Rembikowskim.

Roksana: Za Wami bardzo pracowity rok – przede wszystkim zmienił się skład grupy, doszedł Artur, który gra na trąbce, czasami też na gitarze. Moment w którym się pojawił był bardzo ważny dla Was, ponieważ braliście wówczas udział w Festiwalu Supportów, który zresztą wygraliście. Jak udało Wam się w tak szybkim czasie razem zgrać? Przecież wcześniej się nie znaliście..

Maciej Rembikowski: Sytuacja związana z dołączeniem Artura do zespołu w ogóle jest dość oryginalna – związana ona była z dość nagłym odejściem naszego ówczesnego trębacza, a wszystko działo się w trakcie Festiwalu Supportów, groziła nam dyskwalifikacja! Pojawił się Artur, który miał wystąpić na zastępstwo no i tak się poskładało, że pozostał z nami na stałe. Wyszło nam to wszystkim na dobre, wiemy czego chcemy, w jakim kierunku chcemy zmierzać, po prostu był ten szczególny vibe, który jest potrzebny w zespole.

R: Artur pochodzi z Krakowa, Wy z Gniezna i okolic – tym bardziej trudno jest Wam spotkać się w sali prób i tworzyć nowe kawałki.

M: Na szczęście żyjemy w erze pociągów, flixbusów czy blablacar. Jeśli jest taka możliwość staramy się spotykać co weekend, wiemy ile wyrzeczeń kosztuje Artura przejazd tych 500 km, dlatego staramy się w tych szczególnych momentach prób szanować swój czas, opierać go na tworzeniu, graniu a nie na przysłowiowych „pierdołach”.

R: Jeszcze większe wyzwanie przed Wami, ponieważ słyszałam, że część z Was od października rozpoczyna studia.

M: Dwójka rozpoczyna studia, jeden rozpoczyna rok licencjacki a kolejnemu do drzwi puka matura! Z pewnością będzie to pracowity rok, pełnym wyrzeczeń i takim sprawdzianem dojrzałości. Wiemy jednak doskonale, że sobie poradzimy, mimo, że rozstrzał miejsc zamieszkania nieco się zwiększy.

R: Kiedy znajdziecie czas na muzykę? Czy to będzie ten okres, gdzie po przecież waszej pierwszej wiosennej trasie, dwóch klubowych trasach koncertowych jakie przejechaliście z zespołem Sonbird i tegorocznych letnich, licznych plenerach, zrobicie sobie małą przerwę?

M: Jest to dość odważne stwierdzenie, ale będziemy starali się wszystko razem połączyć i pogodzić. Nie jesteśmy na etapie, w którym możemy sobie pozwolić, aby ludzie o nas zapomnieli. Wpierw przecież muszą nas poznać, a jak lepiej mogą to zrobić niż poprzez przyjście na nasz koncert, czy celowo, czy przypadkiem na nas trafiając przy okazji jakiegoś festiwalu. Dlatego premiery, koncerty i próby musimy połączyć w jeden dobrze prosperujący organizm!

R: Właśnie miała miejsce premiera Waszego pierwszego singla – “Bez słów”. Długo kazaliście Nam na niego czekać.

M: Pamiętam doskonale moje słowa podczas wiosennej trasy z Sonbird – „jeszcze wiosną, jeszcze wiosną”. Trochę się spóźniliśmy, przyznaję to bez bicia, ale też w żadnym wypadku nie żałujemy. Dzięki temu ten utwór mógł dojrzeć, pracując nad „Bez słów” z Olkiem Świerkotem dochodziliśmy do różnych wniosków, które w ogóle zmieniały nasze postrzeganie muzyki, sama współpraca z Olkiem wiele nas nauczyła, a oprócz tego uważamy, że dzięki Niemu singiel przybrał taką formę na jaką zasłużył.

R: O czym dla Was jest ta piosenka?

M: O relacji damsko-męskiej, wydaje nam się, że dość powszechnej dzisiaj – nie opartej na słowach, czy deklaracjach, których często się boimy. Relacji mającej być, jak to dziś niestety bywa, tylko „na jeden moment”, takiej niepewnej i nieokreślonej, w której nierzadko obie strony cierpią w milczeniu, głośno rozmawiając ze sobą jedynie w myślach. Na szczęście podmiot liryczny przełamał się i pozwolił dojść do głosu swoim emocjom i uczuciom.

R: Powstał też do niej teledysk.

M: Przy okazji tego teledysku okazało się, że strzałem w dziesiątkę było pozostawienie w całości kwestii obrazu Arturowi Michalikowi i Przemkowi Filipowiczowi. Kiedy dostaliśmy scenariusz byliśmy zachwyceni i tak pozostało do tej pory. Mamy nadzieję, że teledysk będzie dla widza intrygujący i zaskakujący (tak jak dla nas za pierwszym razem).

R: Za warstwę tekstową w dużej mierze odpowiedzialny jesteś Ty – z czego czerpiesz inspirację? Książki, filmy, czy w Twoich tekstach możemy doszukać się wątków autobiograficznych?

M: Jestem osobą dość młodą, dlatego moja baza doświadczeń nie jest jakaś szczególnie obszerna, co powoduje, że część warstw lirycznych oparta jest na obserwacji. Raczej nie sięgam po filmy czy książki, zdarzało się to za czasów Create, teraz spoglądam do mojego najbliższego otoczenia, codzienność przeciętnych ludzi, takich jak my, fascynuje mnie najbardziej.

R: Czy koledzy z zespołu podrzucają Ci jakieś pomysły, może ktoś jeszcze w Waszej grupie ma talent pisarski i pomaga w tym niełatwym zadaniu?

M: Jasne! Zespół czy nasz menager Kamil bardzo mnie w tej kwestii wspierają, zdarza się, że w pewnych kwestiach nawet wyręczają. Nie mam przecież warsztatu, wszystko raczej opieram na intuicji, która czasem może zawodzić. W takich momentach bezcenna jest pomoc Kamila czy chłopaków.

R: Oprócz “Bez słów” na Waszych koncertach można było usłyszeć też dwie inne nowe piosenki oraz te starsze, wydane jeszcze jako Create, tylko w zupełnie innych aranżacjach. Czy możemy spodziewać się w niedalekiej przyszłości jakieś epki, czy może zaczynacie gromadzić materiał na swoją debiutancką płytę?

M: Chcielibyśmy, aby nasze koncerty były brzmieniowo spójne, stąd zmiany aranżacyjne, w dodatku raczej są one dopasowane do naszej aktualnej wrażliwości, co można też (mamy nadzieję) usłyszeć w naszych nowych utworach. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, nie chcemy rzucać słów na wiatr w kontekście takich pytań, z pewnością gromadzimy materiał na płytę, ale nie wykluczamy podania przystawki w postaci epki przed daniem głównym.

R: Wasze piosenki trudno przypasować do konkretnego gatunku muzycznego.

M: Nigdy nie wiemy czy uznać to za nasz atut czy raczej wadę. Z pewnością na takie stwierdzenie składa się czynnik lat ile, przynajmniej część z nas, ze sobą już gra. Kiedyś graliśmy covery Dżemu, potem przy tworzeniu autorskiego materiału opieraliśmy brzmienie na dość konserwatywnych opcjach. W gruncie rzeczy dopiero od niedawna idziemy w stronę syntezatorów, smaczków w postaci elektronicznych brzmień. Kiedy łączy się to z pozostałościami rockowego grania, faktycznie można dojść do wniosku, że nieco trudno jest nas na stałe gdzieś dopasować.

R: Zaaranżowaliście na nowo jedną z najważniejszych piosenek polskiej historii muzyki – Obywatela G.C. “Tak! Tak!”. Podobno dosyć spontanicznie znalazł się Waszej setliście i tak już pozostał, ku uciesze słuchaczy.

M: Nas to bardzo cieszy właśnie, że faktycznie cover przypadł do gustu tym osobom, które miały okazję go usłyszeć. Wraz z Kamilem Workiem zaaranżowaliśmy go przed krakowskim koncertem w Fortach. Wyszło nam to wtedy super, i tak ten numer z nami został. Bardzo lubimy go grać, dlatego też wplatamy go pomiędzy nasze utwory w secie koncertowym.

R: Czy waśnie wybitnego przecież Grzegorza Ciechowskiego możecie zaliczyć do swoich muzycznych wzorców?

M: Przyznaję, że do niedawna nie spędzałem z muzyką Republiki czy Ciechowskiego szczególnie dużo czasu, aczkolwiek podziwiałem go jako postać, artystę i liryka przede wszystkim. Powoli sięgam po jego twórczość, wydaje mi się, że trzeba dojrzeć, by móc czerpać z niej pełnymi garściami.

This slideshow requires JavaScript.

R: Wracając do Waszego zwycięstwa w czwartej edycji Festiwalu Supportów – pokonaliście tam aż 400 zespołów, które wysłały zgłoszenia. Dzięki czemu też zagraliście na Hej Feście oraz mieliście okazję uczestniczyć w Warsztatach Muzycznej Owczarni – jak wspominacie ten okres?

M: Myślę, że nie skłamiemy jeśli stwierdzimy, że był to najbardziej wartościowy dotychczasowy okres dla zespołu. Możliwość obcowania z muzykami, dziennikarzami muzycznymi, producentami przez tydzień w Muzycznej Owczarni w gruncie rzeczy otworzył nam szufladki, na które wcześniej nawet nie spoglądaliśmy. Nagle okazało się, że piosenka to nie tylko akordy, zwrotki i refren, a wiele innych, niesamowicie istotnych elementów, które wpływają na całość. Natomiast granie supportów na Gubałówce czy w Fortach, możliwość podglądania profesjonalnych zespołów „od kuchni” daje możliwość uniknięcia pewnych błędów scenicznych na przyszłość. Masa wartościowej, niezbędnej nam nauki.

R: To jedno z tych przełomowych wydarzeń w Waszej karierze? Jest jeszcze coś równie istotnego, co doprowadziło Was właśnie do tego miejsca, gdzie jesteście dzisiaj?

M: Z pewnością wspólne trasy z Sonbird. Chłopaki są genialni na scenie i poza nią, mają wspaniałą publikę, bardzo szczerą i żywiołową. Podziwiamy ich brzmienie, które jest dojrzałe i właśnie profesjonalne, mimo że są tylko trochę starsi od nas. Inspirują nas i wiele się od nich nauczyliśmy! Tak jak już wcześniej wspomnieliśmy współpraca przy singlu z Olkiem też była dla zespołu bardzo cenną lekcją.

R: Jesteście bardzo młodzi, ale jednocześnie cechuje Was ogromna świadomość tego co się dzieje np. z naszym klimatem. Włączacie się w wiele akcji nagłaśniających ten temat – letnie Sprzątanie świata z Sonbird czy wrześniowy koncert w Warszawie podczas Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. To bardzo ważne i cieszę się, że już jako tak młody zespół i ludzie zabieracie głos w ważnych sprawach.

M: Zdajemy sobie sprawę, że wiele osób czy to starszych czy młodszych patrzą na kwestię klimatu przez pryzmat polityki czy światopoglądu, my jesteśmy od tego wolni, jeśli nawet małymi krokami można pomóc Ziemi, to uważamy, że nie istnieje żaden argument, który miałby temu zaprzeczyć. Sprzatając olsztyński park z chlopakami z Sonbird dotarło do nas ile w naszej codzienności marnujemy, wyrzucamy, a przez to niszczymy świat który nas otacza. Przyznajemy, nie jesteśmy święci, aczkolwiek tamto popołudnie na serio wiele nas nauczyło i zapadło w pamięć.

This slideshow requires JavaScript.

R: Czym jest dla Was muzyka i granie koncertów?

M: Czymś co chcielibyśmy, by stało się wiecznie satysfakcjonującą codziennością. Każdy koncert to próba udowodnienia sobie i światu, że jesteśmy warci uwagi, że to co robimy ma sens.

R: Czy jest jakieś miejsce, klub, festiwal, gdzie marzy Wam się zagrać lub może artysta z którym chcielibyście stworzyć kolaborację?

M: Z pewnością Opener! To chyba największe sceniczne marzenie. Póki co o „fitach” nie myślimy, wpierw musimy sami ze sobą się uporać. (śmiech)

R: Jakie są Wasze plany na jesień / zimę? Będzie jeszcze okazja gdzieś Was usłyszeć?

M: Z pewnością, może nieco przedwcześnie, ale już zapraszamy na koncerty! Będzie ich kilka tej zimy! O wszystkim będziemy informować w naszych mediach społecznościowych. Tymczasem odsyłamy na YT i wszelkie portale streamingowe aby posłuchać „Bez słów”.

R: Dziękuję bardzo za rozmowę i do zobaczenia na koncertach!

M: Dziękuję serdecznie! 🙂

This slideshow requires JavaScript.

Zajrzyj po więcej:

FB: https://www.facebook.com/vhsbandofficial/

Instagram: https://www.instagram.com/vhs_bandofficial/

Youtube: https://www.youtube.com/channel/UC-UIGx5jLG3Ze0W2EAJicSQ