Marcin Szczurski – młody zdolny i utalentowany. Całkiem niedawno ukazał się jego najnowszy singiel „Mój Dom Płonie”, którym chce wspomóc polską psychiatrię dziecięcą.
Całkowity dochód ze sprzedaży piosenki idą na konto Stowarzyszenia SIEMACHA. Na co Marcin zwraca uwagę w tej kompozycji? Dlaczego temat psychiatrii dziecięcej jest taki istotny? Tego dowiecie się w naszym wywiadzie.
Karolina Filarczyk
Marcin Szczurski
Pamiętasz swój „pierwszy raz” na scenie? Było to w przedszkolu, w szkole?
Myślę, że jeśli coś jest dla kogoś ważne w tym pozytywnym sensie, to zawsze zostanie zapamiętane. Artyści chyba generalnie tak mają, że zachowują głęboko w swojej podświadomości ten moment, kiedy ich pewnego rodzaju talent został objawiony i zaprezentowany przed szerszą publicznością. Wtedy najczęściej poprzez ochoczą aprobatę ludzi po zaprezentowaniu swojego emocjonalnego wewnętrznego świata artysty, rodzi się chęć do tworzenia i występowania. Nie inaczej było u mnie.
Moja nauczycielka w szkole podstawowej powtarzała, że dobrze śpiewam. Później uczyłem się śpiewać, mając 11-12 lat w szkole prywatnej w Opocznie- skąd pochodzę. Nauczycielka śpiewu dała mi do zaśpiewania utwór „Hello” Lionela Richie i „Siłacz” Marcina Rozynka. Chwilę później zaśpiewałem ten utwór jakoś na przerwie w szkole. Dzieci, nauczyciele byli zaskoczeni, bo byłem smutnym, cichym i wycofanym chłopakiem, po którym mało kto się spodziewał, że coś takiego umie. Były momenty, że moi rówieśnicy przerywali lekcje i kazali śpiewać. Też na przerwach. Do dziś te piosenki coveruję na koncertach. W gimnazjum zacząłem śpiewać w zespole bluesowo rockowym Gwardia w Opocznie i pisać więcej piosenek. Także moją pierwszą sceną były korytarze szkół.
Niektórzy artyści nie biorą pod uwagę, że plany muzykowania mogą spalić na panewce. Ty wykazujesz postawę mocno zachowawczą. Jesteś muzykoterapeutą – takie przyjemne z pożytecznym? Twoim zdaniem muzyka ma aż tak wielką moc uzdrawiania?
Póki co sam wydałem jakoś 200 tysięcy na swoją muzykę: producentów, promocję, współprace i wiem, że jak to mi pisał Michał Kush (producent Darii Zawiałow; z którym pracowałem) polski rynek muzyczny jest dziwny i nieoczywisty. Oznacza to, że w Polsce jest bardzo duża hermetyczność i sukcesu nie odnoszą często ci, co ładnie śpiewają, mają talent czy dobre piosenki. W innych krajach Europy bywa podobnie, ale jak mi mówił Bartek Dziedzic- w USA, gdy ma się talent, jest łatwiej- w Polsce na odwrót- bywa trudniej, bo są ludzie, którzy w takich sytuacjach nie sprzyjają. I tak jak w piosence Maty „Szmata” – polski rynek muzyczny jest bardzo mroczny w zakulisowych scenach. Dlatego pracuję sobie w IT, bo skądś muszę mieć kasę na muzykę i to dużo kasy (śmiech). Mam wykształcenie muzykoterapeutyczne i prowadziłem parę zajęć z tego zakresu. Mnie muzyka ratowała, znam ludzi, którzy dawno temu zabilibyśmy gdyby nie jakieś piosenki. Także może uzdrawiać, ale też uzależniać…
Mnie coś udało się osiągnąć, ale i tak jest to dalekie od aspiracji, czy tego, by udało się z muzyki żyć. Pewnie wydam jeszcze kolejne 200 tysięcy złotych, a i tak może się nie udać, osiągnąć tego, co zakładam.
„Mój dom płonie”… piosenka, protest, smutny obraz tego co się obecnie dzieje. Wrzucasz tutaj swój kamyczek do ogródka dziecięcej psychiatrii. Na co zwracasz tutaj największą uwagę?
Rzeczywistość jest nie tylko różowa, co nie oznacza, że trzeba się tylko zamartwiać czy smucić, ale wojna na Ukrainie to coś, co wpływa na nas wszystkich: stresuje, przez co obniżona jest odporność i zmienia się np. biochemia mózgu. Szczególnie na to narażone są dziś dzieci, które mają coraz więcej problemów psychicznych, a szpitale psychiatryczne są zamykane, a pomoc ograniczona, choćby przez fakt, że mało jest wykształconych terapeutów dla dzieci, są głównie dla dorosłych. Jako osoba, która pracowała i będzie pracować coraz częściej z pacjentami/ klientami z problemami emocjonalnymi, psychicznymi, a kiedyś sam jako pacjent wiem, że praca nad emocjami, myślami, zrachowaniami to trudna sprawa, bo nigdy nie wiadomo, co komu pomoże i jakie przeżycia ma za sobą. Jednym to samo może pomóc co innym zaszkodzić. Po setkach godzin kształcenia psychoterapeutycznego wiem, że to, co zmienia człowieka to coś, co działa na jego podświadomość. W moim mniemaniu jest to sztuka, pewnego rodzaju mistyczny duchowy i emocjonalny intelekt, który odróżnia człowieka od zwierząt czy rzeczy. Dla niektórych sztuką działającą na podświadomość jest kodowanie, malowanie, oglądanie filmów, czytanie, a dla mnie i wielu ludzi to muzyka.
Pisząc „Mój dom płonie” chciałem w świat wysłać przesłanie, że nieważne, jak źle jest, zawsze jest nadzieja na lepsze jutro, choć wiem, że może bywać bardzo ciężko.
Utwór miał premierę ponad tydzień po tym, jak mój kolega popełnił samobójstwo. Choć starałem się pomóc, nie udało się… Miał po prostu niezgodę na to co działo się w jego życiu i nie chciał tym życiem żyć. Mam nadzieję, że jego duch zazna szczęścia i spokoju. Być może gdyby uzyskał pomoc np. psychologiczną, gdy był dzieckiem, dziś dalej żyłby. Dlatego ważna jest walka o życie, bo brak wsparcia psychicznego dla dzieci dziś to rosnące liczby dorosłych samobójców w przyszłości.
Zatem zwracam w piosence uwagę na słabą kondycję pomocy psychologicznej i psychiatrycznej dla dzieci w Polsce, bo za mało pieniędzy ze środków publicznych idzie na takie wsparcie.
Dochód z piosenki przekazany będzie stowarzyszeniu SIEMACHA. Czym zajmuje się owa organizacja?
Stowarzyszenie SIEMACHA to polska organizacja non-profit z Krakowa, w którym aktualnie mieszkam. Bardzo angażują się w pomoc dzieciom z Ukrainy mieszkającym w Krakowie.
Mocno przeżyłem agresję Rosji na Ukrainę i chciałem jakoś wesprzeć finansowo najbardziej dotkniętych wojną. Usłyszałem o stowarzyszeniu, gdy Sanah z Igorem Herbutem postanowili przekazać dochód ze swojego utworu „Mamo tyś płakała” na nich. Sam najpierw wpłaciłem datek na pomoc Ukrainie z prywatnych środków, później miałem skrawek utworu, który był o tym, jak wali się komuś życie pod roboczym tytułem „Mój dom płonie”. Potem chciałem dokończyć utwór, który w sumie jest o kryzysie życiowym, bo taka jest wojna i to jest mój hołd dla Ukrainy i protest wobec aktualnej sytuacji.
Moja managerka – Natalia wpadła na pomysł, żeby też wesprzeć SIEMACHA finansowo przez muzykę. Najpierw zorganizowaliśmy koncert, z którego środki zebraliśmy na stowarzyszenie. Trochę ludzi było na koncercie, ale nie udało się zebrać zawrotnej kwoty. Niestety jeszcze gorzej idzie z zebraniem środków na stowarzyszenie z „Mój dom płonie”. Piosenka, choć w miarę dobrze radzi sobie w Internecie (prawie 100 tysięcy wyświetleń na YouTube, prawie 200 tysięcy odsłuchań na Spotify, dużo publikacji), to i tylko 2 stacje radiowe chcą ją grać. Nie ukrywam, najwięcej dochodów z singla jest z radia i tv, a piosenka niestety nie została też przyjęta na debiuty do Opola, czyli nie ma w tej kwestii wsparcia TVP. Może się to zmieni, ale póki co słabo to wygląda. Jeśli odjąć od tego koszty promocji czy produkcji utworu, to mamy, póki co straty finansowe na tej piosence. A chciałbym móc powiedzieć, że przekazuję większą kwotę na stowarzyszenie!