Kraków tworzy i stworzył wiele muzycznych ikon, które na zawsze odmieniły polską muzykę sceniczną. Zapraszamy do naszej relacji z minionego wydarzenia, które 5 kwietnia wzruszyło całą Tauron Arenę.
Które z Nas nigdy nie słyszało o Andrzeju Zaucha, Marku Grechucie czy Korze Jackowskiej? Może w przypadku najmłodszego pokolenia „Alpha” bądź nielicznych przedstawicieli pokolenia „Z” znajdziemy ochotników, którzy podniosą ręce. Dla większości społeczeństwa polskiego są to jednak postacie ikoniczne, które wzruszały przez lata zarówno podczas występów scenicznych, radiowych, jak i podczas wydarzeń kulturalnych — miliony ludzi.
To muzyka, która Nas ukształtowała, ulepiła nasze gusta muzyczne oraz nadała nam formy jako ludziom. W miniony piątek największe utwory najbardziej znaczących krakowskich artystów i grajków wybrzmiały w krakowskiej Tauron Arenie w nowych wydaniach, metamorfozom przewodził nieoceniony Miuosh. To uznany raper i producent, który już nie raz zaskoczył publiczność swoim nieszablonowym podejściem do muzyki. Na scenie towarzyszyć mu, jak i innym artystom, będzie nieoceniona Orkiestra Akademii Beethovenowskiej pod batutą Jana Stokłosy, który będzie również autorem orkiestracji koncertu. Ale jakiej orkiestracji…!
Koncert „To Kraków tworzy metamorfozy” oparty jest na muzyce przede wszystkim krakowskich twórców (…) W wydarzeniu poza wokalistami ważną rolę będzie odgrywała także doskonała Orkiestra Akademii Beethovenowskiej, z którą miałem już okazję współpracować. W TAURON Arenie Kraków pojawi się ona w aż 50-osobowom składzie, co daje duże możliwości aranżacyjno-orkiestrowe
wyjaśnia Jan Stokłosa, autor orkiestracji oraz dyrygent.
Organizatorem wydarzenia „To Kraków tworzy metamorfozy” była Arena Kraków S.A, która z okazji 10. urodzin TAURON Areny Kraków zabrała publiczność w sentymentalną muzyczną podróż. 5 kwietnia zagrane były utwory z repertuaru Kory, Zbigniewa Wodeckiego, Marka Grechuty oraz Andrzeja Zauchy, które wykonali Kuba Badach, Bela Komoszyńska (zespół Sorry Boys), Grubson, Igo, Julia Pietrucha, Kacperczyk, Mery Spolsky, Renata Przemyk, Natalia Szroeder, Wiktor Waligóra i Krzysztof Zalewski.
Wydarzenie to było iście krako(w)skie, zakorzenione bezapelacyjnie w tradycji, która nie boi się być otwartą na zmiany. Taka forma kultury pozwala na nowe brzmienia i świeże akcenty, ugruntowane w klasyce. Na uwagę oraz szczególną pochwałę zasługuje świetna praca dźwiękowców, starannie dobierane oświetlenie sceny, a także zmieniająca się na ekranie grafiki, przedstawiające się w rytmie muzyki, zanimizowane prace krakowskiego artysty.
Koncert był prowadzony przez prezenterkę, dziennikarkę telewizyjną i radiową — Katarzynę Janowską. Reporterka również jest związana z Krakowem, ale jak to określiła, obecnie na „emigracji” w Warszawie. Wydarzenie otworzyły dźwięki Orkiestry Akademii Beethovenowskiej, akompaniującej Wiktorowi Waligórze, który postarał się nadać nowe życie utworowi „Kraków”, który powstał we współpracy Marka Grechuty z Myslovitz 21 lat temu.
Singiel pochodzi z płyty The Best Of wydanej w 2003 roku, która zawiera dwie wersje utworu „Kraków” z albumu Miłość w czasach popkultury: pierwotną oraz nową wersję nagraną z Markiem Grechutą i jego zespołem Anawa. Można było wyczuć, że młody krakowski artysta doskonale czuje „flow” kultowych utworów, z którymi przyszło mu się zmierzyć.
Nieco szybsze brzmienie, Wiktor wraz z Grubsonem nadali utworowi „Dni, których nie znamy” autorstwa Marka Grechuty. W szczególności Grubson, który swoją specyficzną barwą głosu oraz rapowym drygiem nadał temu utworowi całkiem nowy charakter. Nadto Grubson zaprezentował publiczności również swój utwór „Na Szczycie”, którym zaprosił publiczność do wspólnego odśpiewywania refrenu.
Wiktor wziął na warsztat również romantyczny utwór Zbigniew Wodeckiego oraz Zdzisławy Sośnickiej – „Z Tobą chcę oglądać Świat”, który wykonał wraz z Natalią Szroeder. Subtelny oraz bardzo kojący głos Natalii idealnie wpasował się w tę balladę, urozmaicając jej brzmienie o kolejną porcję melancholii. Artystka wykonała również spokojny utwór Maanamu, który przeniósł publiczność w czasy beztroskiego dzieciństwa oraz bezwarunkowej miłości, a chodzi oczywiście o kawałek – „Po prostu bądź”.
Kuba Badach zaprezentował utwór swojego przyjaciela „Lubię wracać tam gdzie byłem”, przy czym oczywiście nie zabrakło standardowych dla Jakuba anegdot oraz kawałów, jedna dotyczyła również Zbigniewa Wodeckiego, który któregoś z dni miał jechać wraz z żoną Badacha taksówką i rzec do niej, w kwestii swojej planowanej operacji na serce – „Oleńka! Pamiętaj, serce nie jest ważne, ważne są ładne włosy!” I taki właśnie Zbigniew był; zabawny, szarmancki, ale i ludzki w całym swoim całokształcie. My też lubimy wracać na stare muzyczne „śmieci”. Badach pokazał również balladową wersję utworu „Bądź moim natchnieniem” Andrzeja Zauchy.
Bela Komoszyńska z zespołu Sorry Boys całkowicie oszołomiła publiczność swoim wykonaniem pełnego nostalgii utworu „Ocalić od zapomnienia”. Głos Beli proporcjonalnie zsynchronizował się z orkiestrą, która sukcesywnie budowała napięcie podczas występu, dające upust jej zdolnościom wokalnym. Podczas wykonania usłyszeliśmy, moim zdaniem, spory bagaż strun głosowych Beli, która udowodniła, ze utwór ten, prócz dla Marka Grechuty, skrojony był również i dla Niej. To jedno z takich wykonań, które zostają z człowiekiem na zawsze…
Podobnie było w przypadku „Krakowskiego Spleenu” Maanamu, który wykonała wspaniała Renata Przemyk, która zaśpiewała ten utwór w swoim charakterystycznym stylu, prezentującym starą szkołę śpiewu. Wśród artystów, mających przyjemność odświeżyć utwory Zauchy, byli bracia Kacperczyk, którzy przedstawili swoją wersję „Rocznicowej piosenki dla Elżbiety i Smoka” oraz mieli okazje również zapodać utwór z własnego repertuaru, tj. „Syn okiennika”.
Krzysztof Zalewski zaprezentował, można powiedzieć, tytułowy dla koncertu utwór, „Szare miraże” Kory Jackowskiej. Artysta rozgrzał nim widownię, widać było, jak bawi się i cieszy z możliwości wykonania tego kawałka, co przejawiało się w jego żywiołowej scenicznej”choreografii”. W przypadku Krzysztofa padło jeszcze na wykonanie utworu Andrzeja Zauchy – „Wymyśliłem Ciebie”, któremu nadał więcej bluesowych akordów. „Wolno, Wolno Płyną Łodzie” to ostatni z utworów zaprezentowanych przez Zalewskiego. Kawałek pochodzi z 2001 roku, z płyty Hotel Nirwana Maanam’u. Krzysztof doskonale wie, że jedno to za mało i dwa serca trzeba mieć, na wypadek i na zapas.
Ciekawostką jest, że w projekcie muzycznym „Pieśni współczesne” – wspólnym albumie Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” i Miuosha, znajduje się poruszający utwór Pieśń Ostatnia, na nowo aranżujący, wcześniej wspomniany utwór.
Igo zaśpiewał skoczny, nastrojowy, kawałek Andrzeja Zauchy – „Byłaś serca biciem”, by zaraz potem przedstawić swój utwór o tytule „Helena”. Ciężko nie zauważyć korelacji pomiędzy tymi dwoma kawałkami. Julia Pietrucha zabrała nas na bal, utworem Zbigniewa Wodeckiego „Zabiorę Cię dziś na bal”.
Ubrana w obcisłą czarno — białą sukienkę, którą dostała od swojej matki, Mery Spolsky zabrała w publiczność w wir tańca z utworem „Cykady na Cykladach” Kory Jackowskiej. Warto dodać, że dobór repertuaru przez Mery nie był przypadkowy. Matka Marysi, której od dawno już nie ma przy córce, była jak się dowiedzieliśmy „największą fanką Maanamu”, zatem całość dopełnia w sposób szczególny, ale i osobisty występ artystki. Mery zaprezentowała również „To tylko tango”.
fot. Natalia Kocoł