SARSA, czyli Marta Markiewicz, to artystka, która muzykę ma we krwi. Gra, śpiewa, komponuje… Zadebiutowała niemal dekadę temu, teraz w końcu wie, kim muzycznie chce być.
Pamiętam, kiedy zobaczyłam Ją po raz pierwszy w “Voice’ach”. Pamiętam też, co z niej “zrobiono” na potrzeby rynku…, Na szczęście jesteśmy tu i teraz! Artystka pokazuje swoje “ja” w muzyce i ta wersja sarsy bardzo nam odpowiada.
Zapraszam do lektury rozmowy z sarsą. Nie będzie miło i słodko – będze szczerze aż do szpiku kości!
Mała Marta od zawsze biegała z dezodorantem i udawała wielkie piosenkarki?
Nie. Był czas, że chciałam być weterynarzem, policjantką…cóż policjantką jestem w pewnym sensie nadal (heheh) ale o tym mogliby powiedzieć więcej ludzie, którzy ze mną Pracują 🙂
Które głosy bez znaczenia męskie czy żeńskie, twoim zdaniem najbardziej cię ukształtowały muzycznie? Słuchasz tych artystów teraz?
Nie słucham za dużo muzyki. Dla mnie tworzenie czy wykonywanie muzyki to takie magiczne doświadczenie, które nie wiem, gdzie ma swoje źródło. Może w sile wyższej. Jest to dla mnie zagadką między innymi z tego powodu, że muzyka, twórczość innych, Zasady muzyki – to nigdy mnie nie interesowało. Interesuje mnie to, co płynie ze mnie. Nie lubię ulegać wpływom z zewnątrz.
„W moim mało zachęcającym prologu wspomniałam pewien program telewizyjny.”
Z perspektywy czasu występ w nim bardziej pomógł czy zaszkodził twojej ścieżce muzycznej kariery?
Nie wiem. Hmmmm… Wiara pozwala mi mieć poczucie, że każda decyzja może wyjść na dobre, jeżeli tak będziemy chcieli ją widzieć. Pomimo że moje utwory bywają mroczne czy nostalgiczne – ja mam w sobie dużo optymizmu i radości z życia. O swoich Doświadczeniach myślę w kategoriach rozwoju osobistego – zatem chyba nie ma i nie Było nigdy złych. Poza tym odpowiedź na to pytanie wyśpiewuje w drugiej minucie Prologu zapowiadającego nowy album – wszystko to moje wybory.
Przez ostatnich 8 lat czerpałaś z wielu artystycznych źródeł. Szukałaś inspiracji w wielu gatunkach muzycznych. Teraz jesteś w kolejnym, nowym miejscu. Czujesz, że zbliżasz się do swojego muzycznego JA”?
Czuję, że zaczynam się w pewnym sensie od nowa. Uwielbiam to, że w życiu mamy wiele oblicz. To będzie piękne spojrzeć kiedyś za siebie i zobaczyć je wszystkie jak pokaz slajdów. Widzę moje życie jak grę planszową. Moje ‘muzyczne ja’ na każdym etapie jest inne. Faktycznie, czuje się teraz, jakbym się w pewnym sensie dokopywała do siebie samej a muzyka i piosenki to kolejne narzędzia pracy nad sobą…sama jestem ciekawa, jaką siebie zobaczę…zbliżam się. Tak.
Od jakiegoś czasu częstujesz swoich fanów materiałem, który zapowiada twój najnowszy album. Pierwszy był nomen omen “Prolog”. Bardzo ciekawa i bardzo gorzka pod kątem lirycznym kompozycja. Jak to nazywam “osobistym „wyrzygiem”, w którym nie pozostawiasz złudzeń… Co musiało wydarzyć się w twoim życiu, że powstał tak ciężki numer?
Wkurwiłam się na sarsę. To wystarczyło. Jak się okazuje złość czasami potrafi zrodzić coś dobrego – dać oczyszczenie. Zmusić do szczerości. Ja w pewnym momencie poczułam, że nie utożsamiam się z awatarem, który wychodzi na scenę. Na prologu 5 minut Marta wyszła po cichu z cienia sarsy. Doszła do głosu osoba moja. To nie takie oczywiste. I chyba ciężko mi to słowami na tym etapie wyjaśnić. Myśle że jeszcze w tym roku znajdę sposób by muzycznie dokładniej “dojaśnić” ten temat. Na ten moment z ostawiam sarsę * (z gwiazdką) ale co się pod nią kryje… jaki przypis i jakie rozwinięcie?
Nad tym pracuje, by to ustalić sama ze sobą. Jestem w procesie.
Po Sarsie z dwoma czułkami na głowie nie ma śladu. Przed nami stoi artystka, która ma wiele do powiedzenia i używa do tego bardzo wysublimowanych środków wyrazu. Nie boisz się, że sztuka tak wysokiej próby nie przysporzy ci nowych fanów?
Nie boję się. Robię to, co w sercu czuję jako prawdę. Chcę, żeby mój syn wiedział, że, pomimo że świat czasami pokazuje inne wzorce, to jednak prawda w naszym życiu rodzinnym jest nadal top wartością. Nie mówię, że jestem na 100% pewna zawsze tego, co robię, ale staram się słuchać głosu serca i intuicji. Kiedyś pewna uduchowiona pani powiedziała mi, że urodziłam się z odwagą i już zawsze będzie ona kierować moim życiem – heheh czasami miewam odważne, ale szalone i może nie do końca rozsądne pomysły. Jednak na koniec dnia mam nadzieję, że mój synek czy osoby, które obserwują moje poczynania zawodowe, będą też miały w życiu odwagę robić po swojemu, żyć po swojemu, odważnie popełniać błędy, zaliczać upadki i odważnie odbierać nagrody i rozwijać się. Życie w takiej zgodzie ze sobą i nieuleganie presji z zewnątrz to wielki przywilej i sama walczę o to dla siebie każdego dnia.
“Cisto” – przedstaw nam zaczyn do tej piosenki. O czym ona traktuje i jak powstawała?
Powstała w moim domowym sarsa music studio. Mam komfort, bo producentem i współautorem muzyki jest mój osobisty chłopak – Paweł Smakulski i mam go zawsze blisko, gdy najdzie mnie wena. Ciasto opowiada o… o naszym życiu prywatnym. ”Odkąd mam serce, nikomu nie zazdroszczę” to w zasadzie najważniejszy przekaz tego numeru i punkt wyjścia. Miłość potrafi uleczyć wiele słabych nawyków. Ja przez lata borykałam się z poczuciem, że jestem gorsza, niewystarczająco dobra, niedoceniona, chciałam być kimś innym. Miałam świadomość, że to głupie uczucia, ale… no nic nie pomagało. Gdy urodziłam synka, otworzyłam oczy po raz pierwszy w życiu. Mam wrażenie, że to cud wydarzył się, bo…w końcu ucieszyłam się, że jestem w swojej skórze.
W klipie do ciasta metaforycznie zrzucam wszystkie warstwy ubrań. To odniesienie do procesu jakiejś transformacji, którą w sobie subtelnie odczuwam :), ja w końcu siebie lubię. Nie potrzebuję tych wszystkich warstw, w które latami się obudowywałam. Może nie mam jeszcze gotowości, by wyjść na scenę w gaciach :), ale mentalnie tak się czuję … I myślę, że ten album, którego premiera jesienią to będzie takie wyjście do ludzi ”na samych gaciach”.
Jak powstają ogólnie piosenki na ten album? Trzymasz je ukryte w szufladzie, czy powstają koncepcyjnie, by pasowały do siebie jak elementy układanki?
Powstają na bieżąco. Nie kalkuluje i nie układam heheh chociaż lubię porządek, to w tworzeniu jestem chaosem. Pracuje dużo w domu – ”od fleshy do dziecięcych zupek” 🙂 a tak serio… Lubię Gdynię i naturę tutejszą – ona daje mi dużo uspokojenia, gdy wracam z Warszawy czy z trasy.
Premiera najnowszego krążka zapowiadana jest na jesień. Do tego czasu raczyć nas będziesz zapewne kolejnymi piosenkami z albumu. Czego będziemy mogli się teraz spodziewać?
Kolejnego elektryzującego gościa – z resztą premierowo wykonamy nasz singiel w ramach trasy Męskiego Grania. Pierwszy raz w życiu planuje też na trasie letniej grać przedpremierowo kilka Numerów z nowego albumu.
Karolina Filarczyk