[WYWIAD] Andrzej „E-moll” Kowalczyk: „Nie nadaję się do życia bez muzyki”

Bohaterem dzisiejszego wywiadu jest Andrzej „E-moll” Kowalczyk, czyli człowiek orkiestra. Zdradził nam kilka pomysłów na swoją artystyczną przyszłość, wyjawił również, czym jest Dom Muzyki, komu pomaga i jak powstał. Zapraszamy do lektury!

Jesteś pomysłodawcą budowy tak zwanego Domu Muzyki, czyli miejsca, w którym wybitnie uzdolnione artystycznie osoby niepełnosprawne będą mogły rozwijać swój talent. Opowiedz, proszę, jak narodziła się ta idea i jak będzie wyglądać działalność owej niezwykłej placówki. 
To nie tylko moja inicjatywa. Jej pomysłodawcami byli legendarni i niestety nieżyjący już moi przyjaciele i muzycy, między innymi Jacek Skubikowski i Maciej Zembaty. Historia zaczęła się zaraz po śmierci Ryśka Riedla w 1994 roku. Doszliśmy do wniosku, że nie ma miejsca dedykowanego artystom, którzy są w ciężkim momencie swojego życia. Kiedy szwankuje ich zdrowie, przestają pracować i zarabiać. Zostają bez pieniędzy, bez wsparcia prawniczego, rehabilitacyjnego. Wymyśliliśmy Dom Muzyki, żeby takie miejsce stworzyć. Jednocześnie kierować zadania Domu Muzyki w stronę integracji środowisk osób twórczych pełnosprawnych i niepełnosprawnych.
W jaki sposób będą wybierani podopieczni Domu Muzyki? Czy trzeba spełniać określone wymogi, oprócz, oczywiście, wykazywania wyjątkowych zdolności? 
Dom Muzyki ruszy z końcem tego roku. Mam taką nadzieję, bo prace nad nim trwają z przerwami już kilkanaście lat. Miejsce jest budowane z datków społecznych i dzięki dofinansowaniu Ministerstwa Kultury. Bazą jest sztuka. Jeśli ktoś trafi do Domu Muzyki, wtedy zespół zarządzający stwierdza, jakie wsparcie może otrzymać dany artysta. Jaką rehabilitację trzeba mu zapewnić. Jak prawnie można wesprzeć daną osobę. Ważnym punktem będzie tworzenie warsztatów na rzecz wybitnie uzdolnionych osób niepełnosprawnych w różnych dziedzinach sztuki. W Domu Muzyki będą pracownie muzyczne, plastyczne i fotograficzne. Tam nie będzie można mieszkać na stałe. Stworzymy rozwiązanie systemowe, które będą służyć wszystkim potrzebującym. Będziemy rehabilitować danego artystę, przywracać go do żywych. Światowa Organizacja Zdrowia mówi, że za dwadzieścia pięć lat depresja będzie pierwszą przyczyną śmierci po chorobach krążenia. W tej chwili jest na trzecim. Dlatego nie będziemy bagatelizować chorób duszy. W ramach swojej terapii artysta pomaga utalentowanym osobom niepełnosprawnym. Załóżmy: mamy dwóch gitarzystów. Jeden jest bardzo popularny. Drugi jest chłopakiem na wózku inwalidzkim, który już świetnie gra, jednak nie stać go na to, żeby nagrać płytę. Będą razem współpracować i to będzie elementem terapii.
Pełnisz różnorodne role artystyczne. Multiinstrumentalista, kompozytor, autor i producent muzyczny, scenarzysta, reżyser, dziennikarz, aktor… Która z nich daje najwięcej satysfakcji, a która wydaje się najbardziej wymagająca? 
Nie lubię stagnacji, lubię ciągłe zmiany, dlatego próbuję i próbowałem w swoim życiu różnych ról. Aktorstwo to były przyjemne epizody. Ostatnio skupiam się na komponowaniu i produkowaniu muzyki. Dla siebie i dla innych. Każda z moich działalności jest i wymagająca, i satysfakcjonująca jednocześnie. Inaczej nie byłoby sensu tego robić. Mam to szczęście, że żyję z takiej pracy, jaką sobie wymarzyłem.
W maju ukaże się moja winylowa płyta „Zanim”. I tak sobie wymyśliłem, iż kolejne moje płyty będę wydawał wyłącznie na winylu. Z szacunku do muzyki i jej brzmienia.
Ryszard Riedel, John Porter, Krzysztof Jaryczewski, Piotr Baron, Krystyna Prońko, Marek Piekarczyk, Paweł Kukiz, Wanda Kwietniewska, Artur Gadowski, wspomniany Maciej Zembaty – to tylko kilka spośród osobowości, z jakimi dane było Ci współpracować. Czy któraś z tych kolaboracji ma dla Ciebie szczególne znaczenie? Jakie nazwiska chciałbyś dopisać do tej listy? 
Wszystkie były i są ważne. Bardzo brakuje mi osób, które już odeszły… ale mam to szczęście, że pracuję cały czas z wybitnymi osobowościami, pozostając nieco w ich cieniu. Obecnie koncertuję z Ewą Błaszczyk i ze swoim projektem ZEMOLLEM. A z kim chciałbym coś zrobić?  Ja nie skupiam się na pojedynczych utworach… Myślę szeroko. Mam w głowie pomysły na duże, tematyczne koncerty, na całe koncept albumy, do których zaproszę być może kogoś z młodego pokolenia twórców. Podziwiam między innymi Annę Józefinę Lubieniecką z Lari Lu, z którą już miałem okazję występować, ale mam jeszcze pewien pomysł na naszą artystyczną współpracę.
Wyobrażasz sobie życie bez ogólnie pojętej sztuki? 
Nie nadaję się do życia bez muzyki… W zasadzie poza muzyką i moim domem w lesie, psem Szczęściarzem, kotami i sprawdzonymi przyjaciółmi mnie do szczęścia niewiele potrzeba. Niech tylko zdrowie mnie nie opuszcza. Z resztą poradzę sobie na pewno.
Serdecznie dziękuję za rozmowę!

zajrzyj po więcej: