W przededniu premiery najnowszego albumu Kasi Popowskiej zapraszamy na rozmowę z artystką!
O muzyce, o byciu łodzianką i 3 albumie. Za co Kasia będzie wznosiła tytułowy „Toast”?
Karolina Filarczyk
Kasia Popowska
3 album w natarciu… teraz to już „kaszka z mleczkiem”, czy obawa przed opinią fanów jest tak samo duża, jak za pierwszym razem?
„Obawa” to niewłaściwe słowo i nigdy mi nie towarzyszyło przed premierą. Jeśli miałabym cokolwiek robić, obawiając się, to wolę spożytkować energię na coś innego. Jestem zwyczajnie ciekawa opinii. Zarówno przy pierwszym, jak i teraz — trzecim albumie, towarzyszy temu lekka trema, ale tylko w takim napędzającym i ekscytującym znaczeniu.
Przyznaj się, jak łodzianka łodziance… nasze miasto sprzyja artystom?
Uważam, że to skąd jesteś, nie determinuje Twojej drogi artystycznej, jeśli tylko naprawdę chcesz iść tą drogą. Dlatego nigdy nie miałam oczekiwań i nawet nie zastanawiałam się nad tym, czy sprzyja, czy nie. W Łodzi coraz więcej inicjatyw muzycznych, koncertów i spotkań z artystami, co ogromnie mnie cieszy. Część z tych rzeczy, to prywatne inicjatywy moich znajomych. Ci, którzy mieli odwagę zgłosić swoje pomysł miastu, realizują te projekty na szerszą skalę. Mój wniosek jest taki, że najwięcej zależy od nas samych.
Talent Show… Jedni dziękują niebiosom za otrzymaną szansę, inni o występie chcą jak najszybciej zapomnieć. Jak to jest w twoim przypadku?
Jestem wdzięczna za każde doświadczenie w moim życiu. Dzięki talent show pokazałam się szerszej publiczności i poznałam ludzi, którzy poprowadzili mnie dalej. Nie jestem w 100% dumna z tego, jak się zaprezentowałam — miałam wtedy bardzo chore gardło (jak to zwykle przydarza się wokalistom tuż przed ważnymi występami) i byłam też niezwykle zestresowana… Jednak niczego nie żałuję, czasem warto rzucić się na głęboką wodę — to zawsze czegoś uczy.
Komu zarekomendowałabyś swoją najnowszą płytę? Z kim wznosisz swój tytułowy „Toast”?
Wznoszę toast za tych, którzy nie poddają się w poszukiwaniu siebie w relacjach z innymi i samym sobą.
„Nim potłuczemy szkło”, „Powiedz gdzie”. One najbardziej oddają klimat całego albumu, czy tylko nadają temat, by słuchacze sięgnęli po więcej?
…oraz „Nie ma nas” – wszystkie te trzy single odzwierciedlają tematykę, surowość i minimalizm tego albumu. Dobierając ten „zestaw” myślałam o różnorodności. Gdybym jednak miała iść dalej i wydać więcej utworów promujących tę płytę- wybrałabym, nie zastanawiając się nad kolejnymi „kandydatami” ani chwili. Choćby piosenka „Tu”, w której wracam pamięcią do swoich początków — to niezwykle ważny dla mnie utwór… Lubię ten utwór za narastające napięcie, emocje i produkcję Maćka Wasio. Jest też „Ty i ja” – dark folk, który stworzyłam wspólnie z Pawłem Wochna, i który kocham za kompozycję i klimat. Wyróżniłabym też tytułowy „Toast”, który scala klamrą większość tekstów na tej płycie i jest mi bardzo bliski.
Czas na promocję „Toastu” nie jest łatwy. Jakie pomysły zostaną wdrożone, by wszystko odbyło się tak, jak należy? Planujesz koncerty online?
Sytuacja zmienia się tak dynamicznie, że nie jestem w stanie konkretnie odpowiedzieć na to pytanie. Wiele pomysłów, które chcieliśmy zrealizować w tym roku, odpadło. Tym bardziej, cieszę się ogromnie, że udało nam się zrealizować koncerty online, nagrać trzy klipy i dwie live sesje. Najbliższe miesiące pokażą, na co będziemy mogli sobie pozwolić. Na ten moment stawiam na Internet.
Ostatnimi czasy wśród artystów panuje mała moda na winyle. Który z twoich dotychczasowych płyt zasługiwały na reedycję na tym nośniku?
Moja pierwsza płyta „Tlen” została wydana na winylu i do tej pory dostępna jest w sprzedaży, ale zarówno „Dryfy”, jak i „Toast” na to zasługują! (uśmiech). Może kiedyś zrealizuję ten pomysł.