Członków HLA4 Transplant, poza niewątpliwą pasją do muzyki, łączy chęć pomagania. Misją zespołu, działającego na rzecz Fundacji Dla Transplantacji, jest promowanie idei transplantacji poprzez muzykę, sztukę i performance.
Zapraszamy do lektury naszego wywiadu by zgłębić historię powstawania i działalności zespołu.
Grupy rockowe powstają z wielu powodów; jedni grają dla kasy, inni dla sławy, wasza grupa powstała zgoła z innych powodów. Wy gracie swoją muzykę, bo zależy Wam na promocji pewnej inicjatywy… Powiedzcie nam, co skłoniło Was, żeby wyjść na scenę?
dr n. med. Zygmunt Kaliciński (założyciel, perkusista) – Ze mną muzyka jest od czasu liceum, kiedy to założyłem swój pierwszy zespół. Swoją muzyczną przygodę przerwałem na chwilę w okresie studiów oraz na początku medycznej pracy zawodowej. Do grania wróciłem ok. 20 lat temu, zakładając kolejne składy, z którymi, dzięki pasji i zaangażowaniu, zaczęliśmy reprezentować zauważalny przez publiczność, coraz lepszy poziom. W trakcie zrobiłem specjalizację z transplantologii, zająłem się transplantacją serca i zespół zaczął funkcjonować w sposób naturalny, głosząc właśnie ideę transplantacji. Poprzez muzykę chcemy uświadamiać Polaków w temacie transplantacji i pozyskiwania dawców narządów do przeszczepów, które ratują życie. Ale z drugiej strony jesteśmy najnormalniejszym zespołem rock’owym na świecie. Mamy marzenie, aby nasza muzyka była znana i popularna, lubiana i śpiewana przez miliony.
W waszych szeregach znajduje się specjalista zarówno od instrumentów perkusyjnych, a w dni powszednie od transplantologii. Panie Zygmuncie, jak Pan dzieli pracę zawodową i działalność muzyczną?
Z.K. – Nie jest to najłatwiejsze zadanie, ale jakoś sobie radzę. Najwięcej czasu spędzam w szpitalu i spędzam go tam tyle, przez ile jestem potrzebny. Moja żona może potwierdzić, że jestem w nim codzienne do 18.00 czy 19.00, a czasem nawet dłużej. Po powrocie zwyczajnie odpoczywam. Słucham muzyki, gram na gitarze i bardzo dużo ćwiczę na bębnach. Z grą na perkusji jest tak, jak ze wszystkim, co robimy rękami – musi być praktyka. Kiedyś, słynny polski perkusista – Marek Surzyn, powiedział mi: „Nie musisz ćwiczyć raz w tygodniu i się zamęczać do upadłego. Graj, jak możesz, codziennie po 5, 15, bądź 30 minut, a dojdziesz do większej wprawy”. I ja to staram się, mam nadzieję, że z dobrym skutkiem, praktykować.
Żeby była jasność – HLA4Transplant nie śpiewa ze sceny: „Wymień nerkę”, czy „Nie bądź sknera – oddaj płuco” 😉 Wasza muzyka to energetyczny rock, gdzie śpiewacie o życiu, miłości i innych ważnych aspektach ludzkiej egzystencji. Jak wygląda proces twórczy Waszej muzyki. Każdy z Was mają wpływ na to co potem dzieje się na scenie, czy macie ściśle wydzielone obowiązki?
Z. K. – Przyznaję, że jestem pomysłodawcą i kierownikiem zespołu, stąd wszystkie ostateczne decyzje są podejmowane przeze mnie. Jednak każdy z muzyków, członków zespołu ma swoja indywidualną wrażliwość i pomysły. Wszystko to wrzucamy do utworu, a następnie układamy z tych „puzzli” zgrabną całość. Część utworów z repertuaru otrzymaliśmy od autorów i kompozytorów w prezencie np. „12 Godzin dla Życia” z przepięknym tekstem Jacka Cygana i fantastyczną muzyką Piotrka Końcy i Sebastiana Piekarka. Sporo piszemy też jednak sami. Najpierw powstaje demo, które „wjeżdża” na salę prób i podlega naszej obróbce, czyli kompletnej burzy muzycznej i artystycznej kreacji. Tak formuje się ostateczny kształt piosenki, który jest sumą wrażliwości i zdolności wszystkich członków zespołu.
Na scenie jesteście od 2018 roku. W sieci znajdziemy mnóstwo waszych nagrań z koncertów, festiwali i innych. Dopiero teraz zdecydowaliście się na wypuszczenie klip z prawdziwego zdarzenia. Dlaczego tak długo czekaliście?
Z. K. – To niestety prawda. Wynika to w główniej mierze z mojej dostępności czasowej, a właściwie jej braku. Jak już wiecie, jestem czynnym lekarzem, transplantologiem, a do tego także prowadzę Fundację dla Transplantacji i niestety ten mój czas jest bardzo ograniczony. Los sprawił, że dzięki aktywności zawodowej, poznałem po drodze wspaniałych ludzi, czyli Monikę Kamińską i Jana Kubickiego, którzy prowadzą wytwórnię Magic Records. I tak, w drodze wspólnych rozmów, powstał pomysł, aby nagrać i wyprodukować profesjonalnie utwory, a następnie pokazać je światu, szerszej publiczności.
Wśród wielu Waszych piosenek, typ na pierwszy singiel padł na „Jakby co”. Co Waszym zdaniem jest takiego w tym numerze, że trzeba było go pokazać bardziej?
Z. K. – Jest przebojowy, rytmiczny, szybki i wydał nam się naturalnym kandydatem na pierwszego singla. W moim przekonaniu – i to niewątpliwie zaleta – jest to piosenka bardzo kobieca. Kobiety są silne, mocne, walczące… „Bohaterka” piosenki jest właśnie kobietą i to chyba w tym wszystkim najważniejsze.
Magdo, pokazujesz w tym numerze głos, który wbija w ziemię. Miałam ogromną przyjemność słyszeć Cię z HLA na żywo w Łodzi i twoja barwa wryła mi się w serducho. Powiedz, która z wokalistek stanowi dla Ciebie największą inspirację?
Magdalena Smati (wokalistka) – Może zanim opowiem o swojej wokalnej inspiracji, to na wstępie bardzo serdecznie podziękuję Ci za te słowa, które naprawdę wiele dla mnie znaczą! Od dziecka moim marzeniem było, żeby właśnie w pierwszej kolejności głosem docierać do serc słuchaczy, a Ty tutaj o tym wspominasz i przyznam, że moje serducho w tym momencie mega się raduje!😍 No to teraz przejdźmy do sedna – wokalistką mi najbliższą (jeżeli mówimy o polskiej scenie muzycznej) była, jest i będzie Agnieszka Chylińska. Od momentu, w którym usłyszałam kawałek O.N.A. – „Kiedy powiem sobie dość” – dosłownie pokochałam tę kobietę. Za jej głos, wrażliwość, którą skrywała pod skorupą twardzielki, a którą ja też chciałam być, bo życie kopało z każdej strony i na każdym kroku, a ONA dawała mi siłę. Bardzo ją cenię jako artystkę i jako człowieka! Nie wiem czy podświadomie czułam od początku takie ciepło i podobieństwo między nami, ale coś w tym musi być, bo wiele osób porównuje mnie do Agnieszki (jedni ze względu na wygląd, inni na głos, a jeszcze inni mówią, że jesteśmy jak siostry). Oprócz tego zawsze, kiedy słuchałam jej utworów, czułam się po prostu bezpiecznie 🙂
Próżno Was szukać na platformach streamingach. Kiedy się to zmieni?
Z. K. – Już się zmieniło. Do tej pory nasze nagrania koncertowe mogliście oglądać wyłącznie na YouTube, a teraz, po wpisaniu „HLA4Transplant”, bądź po tytule pierwszego singla „Jakby co”, znajdziecie nas wszędzie! W każdym serwisie streamingowym (Spotify, Tidal, Apple Music, Deezer itd.), gdzie zapraszamy serdecznie. Słuchajcie, obserwujcie, lajkujcie.
Obiecujemy regularne publikacje (przynajmniej raz w miesiącu), a już jesienią, może i cały, długogrający album! O wszystkim będziemy oczywiście informować w naszych social mediach.
Noce coraz krótsze, temperatura coraz wyższa. Jednym słowem – sezon na plenery nadchodzi! Gdzie będzie można Was usłyszeć na żywo?
Z. K. – Trasa po Polsce wciąż się planuje, buduje i rozbudowuje. Poza mrówczą pracą, jaką wykonujemy w celu zachęcenia organizatorów do współpracy, jest mnóstwo miejsc, gdzie już nas znają i zapraszają regularnie. Poza tym mamy także swój festiwal, który nosi nazwę „12 godzin – Serce Mazur” i odbywa się w sierpniu w Mrągowie. Niebawem ogłosimy program, ale już teraz możemy zapewnić, że będzie się działo!
Oprócz tego będzie nas można zobaczyć m.in. w Giżycku, Przasnyszu, Mikołajkach, Mrągowie, Łebie i Iławie. Nieskromnie dodamy, że zgłosiliśmy się na tegoroczną edycję KFPP w Opolu oraz na Rock Festiwal. Jednym słowem: mamy nadzieję zagrać i zobaczyć się z Wami w całej Polsce. Zapraszamy serdecznie!
„Księżyc w fontannie” to najnowsza kompozycja o rockowym zacięciu HLA4 Transplant, łącząca w sobie elementy typowe dla stylistyki urban i liryczny tekst.
Historia opowiada o tęsknocie po rozstaniu, o utracie kogoś ważnego, po kim zostało już tylko wspomnienie.
Zespół występuje w składzie: wokal: Magdalena Smati, gitata: Maksymilian Woźniak, bas: Michał Burzymowski, klawisze: Adam Marcinkowski, bębny: Zygmunt Kaliciński.